Konwencja może pomóc w uzdrowieniu rodziny

16.03.2015

KS. ALFRED WIERZBICKI: Rodzina to związek mężczyzny i kobiety, którzy mają dzieci. A "tradycyjna"? Chyba nie ma czegoś takiego. Historia rodziny jest tak bogata i są tak różne tradycje, również w Polsce, że "tradycyjna" niewiele znaczy. Inaczej wyglądają rodziny zasiedziałe, inaczej te, które przeżyły procesy migracyjne. Domyślam się, że chodzi o rodzinę monogamiczną - związek mężczyzny i kobiety.

Zapoznałem się z konwencją. Absolutnie nie podważa tego typu rodziny. Tam w ogóle nie ma definicji rodziny. Jest mowa o czym innym, że tradycja może być powodem przemocy.

I kultura, czyli także religia.

- Tak, i stereotypy, i honor. One oczywiście odnoszą się raczej do kultur niechrześcijańskich, choć i w kulturze chrześcijańskiej istnieje np. zjawisko zemsty rodowej. O czym zresztą jest "Pan Tadeusz".

Myślę, że błędem konwencji jest pewna ogólnikowość. To, że powiada, iż religia rodzi przemoc albo że przemoc można usprawiedliwiać odwoływaniem się do religii. To rodzi lęk, obawę, że konwencja mogłaby być wykorzystywana przeciwko takiej czy innej religii.

Katolicyzm jest źródłem przekonań, że kobiety są nierówne mężczyźnie, są gorsze.

- Rzeczywiście, w kulturach patriarchalnych kobieta była traktowana podrzędnie. I to jest obciążenie kulturowe. Ale z samej istoty katolicyzmu nierówne traktowanie nie wynika. Natomiast są pewne utrwalone stereotypy.

Duży lęk budzi wśród katolików pojęcie "płci społeczno-kulturowej". Ale ja uważam, że bez tego pojęcia nie poradzimy sobie z opisem rzeczywistości. Bo płeć społeczno-kulturowa to są te role, które są faktycznie spełniane, na ich charakter wpływają zmiany mentalnościowe, i w tym sensie są niezależne od biologii, ale wcale nie muszą jej negować.

Za zideologizowanie, zdemonizowanie tego pojęcia obciążam osobiście myślicieli katolickich i księży. Można rozumieć lęki spowodowane pewnymi programami edukacyjnymi, które są dyskusyjne, ale samo pojęcie jest naprawdę nam potrzebne. I konwencja, tak jak spokojnie ją przeczytałem, posługuje się tym pojęciem neutralnie.

Zaleca "edukowanie w dziedzinie równości między kobietami i mężczyznami i niestereotypowych ról płci". Stereotypowe role, czyli?

- To trzeba by pytać przeciwników konwencji. Ze stereotypami jest taki kłopot, że po pierwsze, nie odzwierciedlają rzeczywistości. Po drugie, sama rzeczywistość rodziny się zmienia.

Myślę, że chodzi o obawę, że konwencja mogłaby podważyć przede wszystkim heteroseksualność związku małżeńskiego, na podstawie którego kształtuje się rodzina. Ale tego nigdzie w konwencji, w żadnym punkcie nie da się wyczytać. Sens konwencji jest zasadniczo taki, że to jest opowiedzenie się po stronie ofiary.

Przypominam opowieść o dobrym Samarytaninie. Gdyby kierował się lękiem, toby minął tego człowieka, który był półżywy, ograbiony, bez pomocy. Tak się niestety zachował kapłan i lewita z tej przypowieści. Jeśli będziemy się kierowali tylko lękami, to staniemy się obojętni na los ofiar.

Konwencja przypomina, że przemoc domowa ma płeć, bo kobieta to ta płeć słabsza, gorsza. Źródłem takiego poglądu jest mit, że Bóg stworzył najpierw Adama, a potem dał mu do pomocy kobietę. A przecież Bóg stworzył kobietę i mężczyznę na swoje podobieństwo.

- Niestety, nauczanie Kościoła, że człowiek jest istotą płciową, czyli i kobietą, i mężczyzną, oboje stworzeni na obraz Boga, nie jest do końca przyswojone. Ma pani rację, że rozpowszechnione jest to uproszczone rozumienie tekstu biblijnego. To jest bardzo archaiczny obraz, wcale nie chodzi w nim o degradację kobiety.

Nauczanie Kościoła jest zdecydowanie równościowe. Natomiast problem jest inny: że w głowach bardzo wielu, także katolików, trwają błędne interpretacje. I z tymi należy właśnie walczyć.

[...]

Dyskusja wokół konwencji potwierdziła jej znaczenie: pokazała, jak silne są stereotypy, z którymi konwencja walczy.

- To prawda. Żeby tylko można było o tym rozmawiać. Najbardziej niebezpieczne jest posługiwanie się hasłami, że to koniec cywilizacji chrześcijańskiej, zdrada katolicyzmu, niszczenie polskiej rodziny. Bo jest zupełnie odwrotnie. Konwencja może pomóc w uzdrowieniu rodziny. I to jest w niej pozytywne.

Gdybyśmy na konwencję patrzyli mniej poprzez stereotypy i lęki kulturowe, co zaciemnia naszą wizję, a więcej czerpali z chrześcijańskiej antropologii i aksjologii, którą chrześcijaństwo lansuje, tobyśmy z radością witali konwencję.

Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75478,17573874,Konwencja_moze_pomoc_w_uzdrowieniu_rodziny.html#ixzz3UYcZUcIR

Rozmawiała AGNIESZKA KUBLIK

Źródło: www.wyborcza.pl

Inne z kategorii

Rozmawiaj, sięgnij po pomoc, podcast nr 2

Rozmawiaj, sięgnij po pomoc, podcast nr 2

12.12.2023

Już teraz możecie posłuchać kolejnego podcastu „Rozmawiaj, sięgnij po pomoc” w RMFon. O Mężczyznach...

czytaj dalej

Stanowisko stowarzyszeń zrzeszających psychoterapeutów w sprawie rozporządzenia wprowadzającego specjalizację w dziedzinie psychoterapii

03.07.2023

Stanowisko stowarzyszeń zrzeszających psychoterapeutów w sprawie rozporządzenia wprowadzającego specjalizację...

czytaj dalej

Newsletter Niebieskiej Linii

Dołącz do biuletynu Niebieskiej Linii i otrzymuj wszystkie bieżące informacje o akcjach, szkoleniach, wydarzeniach oraz nowych artykułach.