FIKCJA POLSKIEJ POLITYKI RÓWNOŚCIOWEJ
Aktualności
Dyskusję nad polityką antydyskryminacyjną często sprowadza się do licytacji na najbardziej absurdalne przykłady wymuszonego wyrównywania szans grup społecznie marginalizowanych. Publicyści i politycy wyśmiewający ideę przepisów równościowych, w tym parytetów, straszą społeczeństwo wizją ulicznych łapanek i przymusowego wcielania do polityki osób z grup niedoreprezentowanych. Minister E.R. dramatycznie przyznała niedawno, że PO straciła mandat w jej okręgu, bo nie można było znaleźć odpowiedniej kandydatki.
Konstytucyjny obowiązek państwa polegający na zapewnieniu uczestnictwa w życiu społecznym, gospodarczym i politycznym obywatelom wykluczanym traktuje się w Polsce z przymrużeniem oka. Organizacjom międzynarodowym upominającym się o poszanowanie prawa rząd serwuje kolejne obietnice poprawy, mając głęboką świadomość nieszczerości swych zapewnień. Rządowi niestraszne są postępowania karne za złamanie prawa unijnego wszczęte przez Komisję Europejską przed Trybunałem w Luksemburgu. Tak dzieje się zarówno z obowiązkami wynikającymi z uczestnictwa Polski w Unii Europejskiej, jak i takich międzynarodowych ciałach jak Rada Europy czy ONZ.
Przykładem jest ustawa dotycząca wdrożenia dyrektyw regulujących zasadę równego traktowania kobiet i mężczyzn oraz wprowadzania mechanizmów przeciwdziałania dyskryminacji mniejszości rasowych, religijnych, osób niepełnosprawnych czy też osób dyskryminowanych z powodu orientacji seksualnej.
Historia ustawy antydyskryminacyjnej sięga jeszcze czasów rządu SLD – UP, a jałowa debata polityczna nad nią trwa do dziś. Minister E.R. odpowiedzialna za równe traktowanie w rządzie Donalda Tuska co kilka miesięcy zapewnia opinię publiczną, że ustawa antydyskryminacyjna już prawie gotowa, i że to tylko kwestia tygodni, kiedy przepisy wejdą w życie. „95 procent już zostało wdrożonych” – mówiła R. w wywiadzie dla „Gazety Wyborczej”, wprowadzając opinię publiczną w błąd.(...)
Czy w Polsce możemy sobie wyobrazić sytuację, że urząd antydyskryminacyjny karze finansowo prezydenta, premiera i ministrów za dyskryminacyjne i rasistowskie działania? Taka sytuacja miała miejsce w Bułgarii, gdzie odpowiednio umocowana i niezależna Komisja Antydyskryminacyjna zareagowała na łamanie praw człowieka przez najwyższych przedstawicieli władzy państwowej.
Czy Stefan Niesiołowski, wicemarszałek Sejmu RP, doczekał się potępienia za swoje homofobiczne, godne Romana Giertycha, wypowiedzi, w których domagał się ustawowego odebrania dzieci osobom homoseksualnym, jeśli „sprowadzają drugiego homoseksualistę i ich dom jest miejscem permanentnego zgorszenia”? Minister E.R. milczała w tej sprawie jak grób.
Wydaje się, że bez całkowitego przeformułowania dotychczasowej polityki równościowej – zarówno na poziomie prawa, jak i instytucji – nie będzie możliwa jakakolwiek widoczna zmiana społeczna. Potrzebna jest jednak wola ze strony rządzących. A tej, niestety, nie widać.
Cały tekst: www.rp.pl/artykul/409096_Smiszek
Inne z kategorii
„Przemoc karmi się milczeniem”
15.12.2023
Zapraszamy do zapoznania się z warszawską odsłoną Kampanii „16 dni akcji przeciw przemocy...
czytaj dalej