NIEMCY: DRAMAT UCZNIÓW; SYSTEM OPARTY NA STRACHU

26.04.2010

Prokuratura w Darmstadt prowadzi dochodzenie przeciwko dwunastu byłym nauczycielom Odenwaldschule (Oso). W latach 1966-1991 około 40 wychowanków renomowanego internatu padło ofiarą przemocy i molestowania seksualnego ze strony nauczycieli. Niedawno, w związku z jubileuszem stulecia Odenwaldschule (Oso), na dyskusji panelowej spotkało się czterech prominentnych byłych uczniów jak pisarka Amelie Fried (51), dziennikarz Johannes v. Dohnanyi (58) aktor i reżyser Thomas Bockelmann (55) i pisarz Quintus von Tiedemann (50). Fragmenty wywiadu z dyskutantami zamieściła berlińska Die Welt.

Jak w więzieniu Abu Ghraib w Bagdadzie

Co to takiego Odenwaldschule? Bastion wolności, laboratorium pedagogiczne, czy też miejsce wykorzystywania seksualnego?

Dyskutanci uważają, że Oso musi uzasadnić, dlaczego należy tę szkołę ratować.

Q. v. T. mówi, że z jednej strony jego czasy szkolne były cudowne, z drugiej zaś traumatyczne. Bardzo sobie cenił koleżeńskość, choć odrzucało go permanentne naruszanie dozwolonych granic. Co prawda nie padł ofiarą molestowania seksualnego, ale ciągle się do niego dobierano i go dotykano: "To co się tam działo, przypominało niemal stosunki panujące w sławetnym irackim więzieniu Abu Ghraib".

Z kolei Th. B. twierdzi, że niektórzy uczniowie woleli zostać w szkole: "W domu" - mówili - "możemy się spodziewać czegoś jeszcze gorszego niż tutaj". Uczniowie czuli, że coś jest nie tak, ale starali się to ignorować, a dla rozładowania napięcia śpiewali piosenkę, którą ułożyli o molestującym wychowanków byłym dyrektorze Geroldzie Beckerze. W tej piosence "chłopcy mu bardzo smakują".

Szkoła nie tylko dla uprzywilejowanych

Szkoła zawsze szczyciła się tym, że przyjmuje wielu uczniów z problematycznych domów. W przekonaniu Th. B. akurat te dzieci były ponadproporcjonalnie często molestowane seksualnie. Im trudniej było powiedzieć "nie" niż dzieciom z zamożnych mieszczańskich domów. W końcu musiały być wdzięczne, że zdobywają wykształcenie w szkole, przeznaczonej dla grup uprzywilejowanych.

Według A. F. nauczyciele w skandaliczny sposób nadużywali swobód seksualnych. Na przykład dziewczynki, które nie chciały uczestniczyć w "pokerze streapteazowym" nazywali głupimi gęśmi: "Oczywiście nikt nie chciał być uważany za zakompleksionego, każdy chciał być nowoczesny i przynależeć do grupy. Ponieważ nie chciało się uchodzić za zdrajcę, uczestniczyło się w tych zabawach i milczało".

Rodzice, dzieci i nauczyciele

J.v. D. uważa, że rodzice w tamtych czasach co prawda kochali swe dzieci, ale nie mieli do nich "emocjonalnego dostępu" ani potrzeby bliskości cielesnej. Zgadza się, mówi Th. B.: "Niektórzy rodzice wysyłali dzieci do Odenwaldschule, żeby się ich pozbyć. Oso była zakładem naprawczym dla rodzin, które nie chciały się troszczyć o potomstwo". "Dlaczego milczeliśmy?" Niektórzy nauczyciele nawet wylecieli z pracy, ponieważ bronili się przed określonymi koncepcjami pedagogicznymi. Inni byli zależni od Oso, bo mieli na przykład czwórkę dzieci, którym wolno było uczęszczać do tej szkoły".

W reakcji na stwierdzenie J.v.D., że Gerold Becker był "bajecznym pedagogiem", Q.v.T. powiedział, że natychmiast opuści salę: "To prawda, że mogliśmy robić, co chcemy, ale permanentnie naruszano wobec nas granice. Gdy na przykład nie chciało się rano wstawać, natychmiast zbliżał się nauczyciel, żeby popieścić brzuch, potem uda, potem jądra. Ja wtedy po prostu wyskakiwałem z łóżka". Q.v.T. opowiada dalej, że miał 13 lat, gdy z nauczycielem muzyki i kilkoma uczniami pojechali do Włoch nad jezioro.

Zaczęło się od ściskania, miłych słówek. "Potem wolno mi było przejść z nim na ty i siedzieć z przodu w jego aucie. Wieczorem Wolfgang zjawił się w slipkach w moim namiocie i zaczął się do mnie dobierać. Uciekłem mu. Gdy opowiedziałem ojcu, który był w czasie wojny w Wehrmachcie, powiedział mi, żebym nie był taki wrażliwy. A moja matka nie wierzyła, że mówię prawdę. Po urlopie nic się nie zmieniło. Stale musiałem się od niego opędzać. Dlatego nóż otwiera mi się w kieszeni, gdy słyszę, że Gerold Becker był bajecznym pedagogiem".

System oparty na strachu

Th.B. ma 55 lat, a ponieważ "już dosyć dużo czasu upłynęło, może wreszcie o tym mówić". Dwa razy miał tego typu przeżycia: "raz z pederastą, moim nauczycielem gry na fortepianie, drugi raz z moim nieżyjącym już wujem. Miałem z osiem, dziewięć lat. Po udanym stymulowaniu mojego członka poczułem się współwinny i dlatego nikomu się z tego nie wywnętrzniłem".

A.F. mówi, że nikogo nie powiadomili o tym, co się działo w Oso, "bo żaden uczeń nie przyszedł do nas z płaczem i prośbą o pomoc. Staraliśmy się wszystko obracać w żart".

Q.v.T. przypuszcza, że współpracownicy Odenwaldschule żyli w systemie strachu. To mu przypomina Colonię Dignidad, (osławioną osadę, założoną przez niemieckich imigrantów w Chile). Uczniów, którzy sprzeciwiali się zreformowanej pedagogice, Gerold Becker brał na stronę i mówił: "U nas matury nie zrobisz!"

Th. B. i wielu innych wychowanków Oso byli zaszokowani tym, co się działo za murami szkoły i internatu. Myśleli, "że w tej szkole kształci się wolnych ludzi, że człowiek nauczy się tam odwagi cywilnej. Byliśmy pokazową szkołą, katedrą zreformowanej pedagogiki. A Gerold Becker był przez 40 lat jej papieżem".

Nie wszyscy tak to widzą

Przysłuchujący się dyskusji były wychowanek Hans Woelcken zaprotestował: "Do tej szkoły chodziłem w latach 1956-1962. Jeżeli zdarzały się tam przypadki molestowania seksualnego to nie oznacza to, że szkoła była zła". "Strukturę rodzinną w Oso uważam za bardzo ważną. Raz z powodu nieodwzajemnionej miłości nie mogłem spać. Poszedłem do nauczycielki, żeby się wypłakać. Wysłuchała mnie, po czym powiedziała: "Mój Boże jesteś cały przemarznięty, chodź do łóżka i przytul się do mnie". Rozmawiała ze mną i pocieszała. Zaraz lepiej się poczułem. Była dla mnie jak matka. Przecież to nic złego".

Według Q.v.T. i to jest naruszeniem granic. "Człowiek nie może przyjmować zaproszenia nauczycielki i kłaść się z nią do łóżka. Gdy pewnego ranka wszedłem do sali, gdzie ścielono akurat łóżka, zastałem taki obrazek: chłopcy z VI klasy leżeli, a nauczyciel Wolfgang pieścił im genitalia".

Th. B. :"A co dopiero działo się w łóżkach nauczycieli. Wiem, że uprawiali seks analny z jedenastolatkami. I to wszystko dostało się w 1999 roku do prasy; do Frankfurter Rundschau. I co? Żadnej reakcji. Wszystko zaciemniono i wszystkiego się wyparto, żeby tylko nie podważyć reputacji zreformowanej pedagogiki. To, co działo się w Oso, nie było lepsze od tego, co ludzie »postępowi« zarzucają teraz Kościołowi katolickiemu".

Źródło: Deutsche Welle, za www.onet.pl

Inne z kategorii

„Przemoc to nie zabawa”

„Przemoc to nie zabawa”

30.11.2023

Dziś w ramach 16 dni Przeciwko Przemocy odbył się panel ekspercki „Przemoc to nie zabawa”. Jedną...

czytaj dalej
Konferencja „Cyberprzemoc krzywdzi naprawdę”

Konferencja „Cyberprzemoc krzywdzi naprawdę”

02.05.2023

czytaj dalej

Newsletter Niebieskiej Linii

Dołącz do biuletynu Niebieskiej Linii i otrzymuj wszystkie bieżące informacje o akcjach, szkoleniach, wydarzeniach oraz nowych artykułach.