NOWA NIEBEZPIECZNA RELIGIA
Aktualności
Żyjemy w czasach kultu telewizji i medialnego ekshibicjonizmu – uważa francuski biskup Jean-Michel di Falco. Od dziecka uczymy się, że wszystko można pokazywać i wszystkiemu się przyglądać. W imię wolności. Ale nikt nie przestrzegł nas, że to wolność pozorna i poddana dyktatowi ekonomicznemu.
Le Monde: Czy prawdą jest, że telewizja wykorzystuje to, co niegdyś było elementem religijnych rytuałów?
Jean-Michel di Falco: Telewizja stała się nową pogańską religią. Kiedyś rodziny zbierały się na Anioł Pański i modlitwę wyznaczającą rytm całego chrześcijańskiego życia. Dzisiaj gromadzą się wieczorem, aby wspólnie oglądać dziennik telewizyjny, "wielką mszę" informacyjną celebrowaną przez "wielkiego kapłana" – prezentera. Program ten ma ściśle określony rytm, nić przewodnią będącą odpowiednikiem "liturgii".
Kiedyś to Kościół bywał inicjatorem wielkich akcji charytatywnych – dziś w coraz większym stopniu przejęła je telewizja. Ma ona swoich "świętych", gwiazdy, do których widzowie zwracają się z prośbą o interwencję w takiej czy innej sprawie. A kiedy prezenterzy lub wielkie postacie medialne są zwalniane i wyrzucane z dnia na dzień jak jednorazowe chusteczki, mówi się o ich "ekskomunice"!
W pracy Karola Marksa na temat religii zastąpcie słowo "religia" słowem "telewizja" i zobaczycie, że tekst nie straci nic ze swej spójności, a zakończy się stwierdzeniem "Telewizja jest opium dla mas". Trzeba przyznać, że obecnie to już nie religia buduje strukturę społeczną i stwarza więzi międzyludzkie. W tej roli zastąpiła ją telewizja. I pozwolę sobie dodać: nie można mówić, że Kościół katolicki, którego jestem członkiem, stracił wszelki wpływ na społeczeństwo, i równocześnie rozdzierać szaty, kiedy zabiera on głos w debacie publicznej.
"Telewizja-religia" staje się również polem do intymnych zwierzeń. Wraz z arcybiskupem Descubes’em, odpowiedzialnym w Episkopacie Francji za sprawy społeczne oraz z ekipą ekspertów niedawno opublikował ksiądz biskup dokument "Kiedy media niszczą prywatność", piętnujący gwałt zadawany intymności przez telewizję czy plotkarską prasę. Czy pora z tego powodu bić na alarm?
Rzeczywiście, mamy do czynienia z uporczywym żądaniem "chcemy więcej". Chcemy więcej obrazów i zwierzeń odsłaniających życie prywatne innych ludzi. Więcej obrazów przemocy i wojen. Przed laty ludzie kierujący stacjami telewizyjnymi czuwali nad tym, by szokujące programy były pokazywane w godzinach, kiedy dzieci nie siedzą już przy rodzinnym stole. Dziś nie dostrzegam żadnych skrupułów w tej kwestii. W wyścigu z konkurencją ten, kto posunie się dalej, będzie lepszy. Jako usprawiedliwienie stacje podają argument, że widzowie mają skłonność do podglądania i domagają się go coraz więcej. Dowód? Kolorowe tygodniki to jedyny rodzaj prasy, gdzie nakłady się zwiększają. W 2005 roku miały one we Francji 18 milionów czytelników.
Widzowie-podglądacze lubią oglądać ekshibicjonistów – tych, którzy z własnej woli przychodzą do telewizji opowiadać o swojej trudnej sytuacji czy problemach życiowych i uprawiają poniżający striptiz. Nie chciałbym potępiać tych mężczyzn i kobiet, ale ich postawa wiele mówi o stanie naszego społeczeństwa. Spojrzenia innych stały się niektórym z nas niezbędne do istnienia. Ponieważ te osoby mają wrażenie, że inni ich nie dostrzegają, że nie są rozpoznawane i ważne dla otoczenia, postanawiają pokazać się w telewizji.
Elektroniczne oko kamery zastępuje im ludzkie spojrzenia. Pojawienie się w telewizji oznacza swego rodzaju potwierdzenie własnej egzystencji, wyjście z anonimowości. Być w telewizji to przeniknąć do najtajniejszych pomieszczeń, miejsca najwyższego uwierzytelnienia własnego ja – istny akt "konsekracji". Celowo używam tu tego religijnego terminu.[...]
Inne z kategorii

Grupa dla dzieci/młodzieży
24.01.2024
Zapraszamy do udziału w warsztatach umiejętności psychospołecznych. Udział dziecka uwarunkowany jest...
czytaj dalej
Premier Tusk wycofał wniosek złożony przez Morawieckiego
01.02.2024
“Jak poinformował premier na konferencji prasowej, we wtorek 30 stycznia...
czytaj dalej