Trzeci nurt

08.12.1997

Niebieska Linia nr 0 / 1998

Z dr. Jerzym Mellibrudą rozmawia Renata Durda

- W świadomości wielu ludzi zjawisko przeciwdziałania przemocy w rodzinie zrodziło się w listopadzie 1997 roku dzięki kampanii "Powstrzymać przemoc domową". Organizatorem kampanii była Państwowa Agencja Rozwiązywania Problemów Alkoholowych i Ogólnopolskie Pogotowie dla Ofiar Przemocy w Rodzinie. Skąd pomysł kampanii i programu "Bezpieczni w rodzinie", którego częścią była kampania w środowisku lecznictwa odwykowego?

- Korzenie zainteresowania problematyką przeciwdziałania przemocy w rodzinie sięgają do wielkiego przedsięwzięcia, jakim jest modernizacja lecznictwa odwykowego w Polsce. Prace związane z wprowadzaniem nowoczesnych metod leczenia, podnoszeniem kwalifikacji pracowników, które trwają od początku lat 90., zaowocowały rozwojem programów psychoterapeutycznych dla członków rodzin osób uzależnionych od alkoholu. Ale coraz częściej byliśmy bezradni i przerażeni sytuacją, gdy żona alkoholika (bo o nią najczęściej chodziło) pracuje w grupie psychoterapeutycznej nad zmianą sposobu myślenia, nad poprawą poczucia własnej wartości, wydaje się, że osiągamy w terapii sukcesy, a za tydzień ona przychodzi na spotkanie pobita. Alkoholizm jest chorobą, która niszczy całą rodzinę. W związku z tym od samego początku naszych działań dążyliśmy do tego, aby ratować rodzinę. Wiedzieliśmy, że jeśli uda się powstrzymać przemoc, rodzina, nawet poraniona, "z przeszłością", jest najlepszym zapleczem do trzeźwienia. Wokół nas jest przecież wiele rodzin, które trzymają się razem po razem przeżytych koszmarach. W związku z tym coraz częściej i jaśniej zaczęła do nas docierać świadomość: nie wystarczy psychoterapia współuzależnienia, nie wystarczą programy prowadzone przez placówki odwykowe - gdy wspołmałżonek/ partner pije i bije, to bardzo trudno pomagać tylko w gabinecie terapeutycznym. Zrozumieliśmy, że trzeba wykroczyć poza lecznictwo odwykowe, uruchomić system interwencji, zmienić postawy społeczne, które otaczają sytuację osoby krzywdzonej. Tym bardziej, że to nie uzależnienie jest odpowiedzialne za przemoc, tylko zachowanie ludzi, którzy się upijają. Poza tym biją nie tylko alkoholicy. Alkoholik jest uzależniony od picia, a nie od bicia. Odpowiedni system przeciwdziałania może przemoc zatrzymać. Z tych doświadczeń i spostrzeżeń osób pracujących w programach psychoterapii współuzależnienia powstały zwiastuny programu "Bezpieczeństwo w rodzinie", które znalazły się już w programach przygotowywanych w 1992 roku przez Biuro Pełnomocnika Ministra Zdrowia i Opieki Społecznej.Drugim bardzo ważnym miejscem, oprócz placówek lecznictwa odwykowego, do których trafiały dramaty związane z przemocą w rodzinie, były gminne komisje przeciwdziałania alkoholizmowi (obecnie gminne komisje rozwiązywania problemów alkoholowych). Komisje funkcjonowały niezbyt sprawnie, a zgłaszane sprawy rozpatrywały jako podstawę do zobowiązania uzależnionego sprawcy do leczenia odwykowego. Sprawy trafiały więc do sądu jako wnioski o zobowiązanie do leczenia, którego alkoholicy nie chcieli podjąć, a nie jako sprawy związane z przemocą, która nadal trwała.Powstał pomysł, aby w praktyce opierając się na działaniach placówek i programów lecznictwa odwykowego i samorządów lokalnych stworzyć system przeciwdziałania przemocy w rodzinach.

- Różne organizacje podejmowały wcześniej działania związane ze zjawiskiem przeciwdziałania przemocy w rodzinie.

- Pierwszy nurt mający długie tradycje, ale bardzo skromny, jeśli chodzi o efekty, to ochrona praw dziecka. Drugi nurt to różne formy działań organizacji kobiecych, kiedyś Ligi Kobiet Polskich, a później w latach 90., nurt feministyczny, który w Polsce jest słaby. Trzeci nurt, o którym rozmawiamy, jest w tej chwili nurtem dominującym. Wniósł do polskiego modelu przeciwdziałania przemocy w rodzinie coś niesłychanie ważnego. Oba poprzednie nurty były trochę jednostronne - obrona praw dziecka koncentrowała się na sprawach dzieci, organizacje kobiece koncentrowały się na walce płci, obronie słabej kobiety przed dominującym mężczyzną, a nurt trzeci, w którym my się znajdujemy, koncentruje się na bezpieczeństwie całej rodziny i na rozwiązywaniu wspólnych problemów.

- Z przemocą domową wiąże się wiele mitów, które zabraniają wtrącać się w sprawy rodzinne, przerzucają winę za przemoc na ofiarę. Wokół zmiany postaw i świadomości społecznej skoncentrowana była kampania "Powstrzymać przemoc domową".

- Próby zwrócenia uwagi społeczeństwa na zjawisko przemocy w rodzinie podjęliśmy dwa lata przed wspomnianą kampanią, poprzez odwołanie się do subtelnych uczuć, przez plakaty z okaleczonym drzewem, łzą spływająca z oka. Nikt nie zwrócił na to uwagi. Przemoc w rodzinie jest tak dramatycznym i bolesnym zjawiskiem, że u wielu ludzi wywołuje obronę percepcyjną. Ludzie są wrażliwi, a bezpośrednie uświadomienie sobie ogromu krzywd i cierpienia wzbudza tak przykre i dolegliwe uczucia, że jeżeli nie mogą czegoś zrobić, to odsuwają te fakty od swojej świadomości, bądź odczuwają złość, rozdrażnienie, irytację. W związku z tym zaangażowanie opinii publicznej w przeciwdziałanie przemocy w rodzinie nie jest prostą sprawą. Aby nie wzbudzać w ludziach poczucia bezsilności, za którym przyjdzie obojętność, irytacja lub złość, trzeba zaproponować sposób działania, pomagania, rozwiązania. Dlatego punkt ciężkości kampanii został położony na informacje o działaniach Ogólnopolskiego Porozumienia "Niebieska Linia" i lokalnych sytemów wsparcia.

- A co z mitami?

- Zjawiska, wobec których ludzie czują się bezsilni, przerażeni, tworzą pożywkę dla mitologicznego myślenia. Takie jest źródło mitów nie tylko w zjawisku przemocy. Aby oswoić trudną sytuację ludzie stosują magiczne myślenie i racjonalizują. Część mitów osnuta jest więc wokół rzekomo racjonalnych przyczyn przemocy: kobiety sama prowokują, przesadzają, zasługują na takie traktowanie. Inne mity umieszczają to zjawisko na marginesie społecznym - w środowiskach rodzin patologicznych, biednych, bezrobotnych, bezdomnych, uzależnionych - słowem innych niż nasze "normalne" rodziny. Gdy startowaliśmy z kampanią, mitów było sporo. Chcieliśmy je ujawnić, oczyścić pole do działania dla różnych ludzi i instytucji, które już zajmują się przemocą w rodzinie z racji swych obowiązków i dla tych, które mogłyby się tym zająć.

- Jak po roku można ocenić efekty kampanii?

- Myślę, że nastąpiła zmiana, ale jeszcze niezbyt głęboka i trwała, bo dla zmian społecznych trzeba czasu. Ale na pewno dzięki kampanii zmniejszyło się poczucie bezsilności. Więcej się mówi o przemocy i już nie w kategoriach beznadziei. Gdy powstało Ogólnopolskie Pogotowie - "Niebieski Telefon", punkty konsultacyjne w gminach - "Niebieska Linia", procedura interwencji Policji - "Niebieskie Karty", bardzo wzrosła liczba sojuszników. To są ci sami ludzie, którzy poprzednio wzruszali się losem ofiar, tylko mieli puste ręce do pomagania. Jest wiele sygnałów poparcia, ale i konkretnego działania. Np. dzisiaj zadzwonił ktoś zatrudniony w Kancelarii Bardzo Ważnego Urzędu, który od kogoś dowiedział się o działaniu Ogólnopolskiego Porozumienia i prosił, aby przysłać deklarację, materiały, bo popiera "Niebieską Linię", chce pomóc, być sojusznikiem. Takich telefonów jest dużo. To tzw. ludzie dobrej woli, którzy byli świadkami przemocy w rodzinie, albo nawet sami kiedyś tego doświadczyli, ale póki nie stworzono systemu przeciwdziałania, do którego można się włączyć, to albo milczeli, albo byli tym sfrustrowani. "Niebieska Linia" już nie musi zajmować się postulowaniem, aby coś z tym zrobić, może się koncentrować, aby działania były lepsze, szersze, skuteczniejsze, trwalsze.

- Co przez ostatnie lata zmieniło się w systemie przeciwdziałania przemocy domowej pomagania ofiarom?

- W ciągu ostatnich paru lat wzrosła liczba ludzi, którzy zajmują się zawodowo lub społecznie przeciwdziałaniem przemocy w rodzinie oraz liczba placówek i instytucji, które włączają do swoich zadań pomaganie ofiarom przemocy i powstrzymywanie sprawców. To zupełnie nowa sytuacja. Jeszcze 5 lat temu tą sprawą zajmowało się niewielu ludzi, robili to sporadycznie, najczęściej pod innymi hasłami. Problem przemocy w rodzinie nie istniał w świadomości społecznej ani w praktyce działań instytucji, które powinny zgodnie z prawem tym się zajmować.

- Najważniejszy kapitał w tym systemie to ludzie. Co przyciąga ludzi do pracy z ofiarami i sprawcami przemocy?

- Zacznę od samej góry czyli od Pana Boga. Postać Chrystusa jest dla każdej osoby wierzącej potężnym wyzwaniem i refleksją: co ja mam do zaproponowania w obliczu cierpienia. Swojego własnego - czy jestem w stanie zdobyć się na męstwo w spotkaniu z cierpieniem, które jest nieuniknione? A co mam do zrobienia w sprawie cierpienia innych ludzi? Pomaganie tym, którzy są krzywdzeni, to okazja do odpowiedzi na jedno z podstawowych wyzwań, jakie się pojawiło przed chrześcijanami. To poziom duchowych, religijnych motywacji. Na poziomie psychologicznym, wierzę jako terapeuta, że częścią natury ludzkiej jest zdolność do empatycznego wczuwania się w cudze cierpienie i odpowiadanie na to jakimś rodzajem poruszenia, które wzbudza motywacje do niesienia pomocy. Jeżeli to, co robię, jest realizowaniem siebie w ważnych wymiarach, to z tego płynie jakiś rodzaj mocy i wewnętrznej gratyfikacji - poczucie satysfakcji, że jest się potrzebnym, że niesie się pomoc potrzebującym. Z tego mogą płynąć bardzo ważne wzmocnienia. Ludzie się garną nie dla pieniędzy, nie dla zaszczytów, ale z chęci robienia czegoś, co będzie naprawdę potrzebne innym ludziom.Trzeci poziom dotyczy motywacji społecznych. Przemoc narusza bardzo ważne fundamenty porządku społecznego. Przywracanie naruszonego ładu wciąga wielu ludzi o orientacji prospołecznej.

- A motywacje osobiste?

- Dla wielu ludzi, z którymi współpracujemy, są bardzo istotne. Potrafię to zrozumieć, bo ja także jako dziecko doświadczałem przemocy. Na tym poziomie pomaganie innym to robienie czegoś dla siebie, aby odzyskać utraconą kiedyś moc, poczucie wartości. Jest wielu ludzi, którzy angażują się w przeciwdziałanie przemocy w rodzinie z powodu doznanych kiedyś krzywd, ale istotnym warunkiem pomagania w takiej sytuacji jest uporządkowanie swego wnętrza. Brak tego porządku może przeszkadzać w pomaganiu, skomplikować i tak trudną rolę osoby pomagającej.

- Co jako psychoterapeuta chciałbyś powiedzieć osobom, które uczestniczą w systemie przeciwdziałania przemocy i pomagania ofiarom, sprawcom i świadkom?

- Zasadnicze odkrycie, którego ja kiedyś dokonałem na własny użytek, a którego wszyscy uczestnicy procesu pomagania dokonują wcześniej czy później - nie możemy utożsamiać przemocy z zaburzeniami. Przemoc to nie zaburzenie emocjonalne, nie choroba. Przemoc to pewien rodzaj utrwalonej sytuacji międzyludzkiej, w której jest asymetria sił wykorzystywana do krzywdzenia innych osób. By zrobić coś z przemocą, trzeba zrobić coś z tą sytuacją, ze środowiskiem rodzinnym. Nie można zmieniać poszczególnych osób i oczekiwać, że przemoc ustanie. Trzeba po pierwsze zmienić proporcje sił i zatrzymać ciąg wydarzeń w tej rodzinie. Spowodować, żeby ktoś nie bił - obojętnie, jakimi sposobami. Może trzeba, aby ktoś do tej rodziny wszedł, może trzeba postawić po stronie słabszej sojuszników. Wszystkie drogi, które mogą spowodować zatrzymanie bolesnych zdarzeń i zmienić proporcje sił, są dobre. Psychoterapia może być tylko jednym z elementów pomocy rodzinie. Potrzebni są jeszcze ludzie innych zawodów, wraz z którymi zbudować można lokalny system przeciwdziałania przemocy w rodzinie - z udziałem pracowników socjalnych, lekarzy, pedagogów, policjantów, kuratorów, sędziów...Przemoc w rodzinie to nie jest obszar wyraźnie oddzielny od innych problemów społecznych. Przemoc nie rodzi się nagle z psychopatycznych aktów, tylko wyrasta z klimatu kontaktów międzyludzkich, tam, gdzie za mało szacunku, za dużo frustracji, deficytów w dbaniu o wartości. Jeśli chcemy tylko powstrzymać istniejącą przemoc, to łatwo można znaleźć środki wyznaczyć cele. Ale jeśli chcemy, aby na świecie było mniej zła w kontaktach między ludźmi, zwłaszcza bliskimi, trzeba się zająć nie tylko przemocą, ale nieumiejętnością zaspokajania różnych potrzeb, samotnością, frustracją, gniewem. Aby ofiary nie stawały się w przyszłości sprawcami, musimy nauczyć je innego, niż poznały dotychczas, sposobu życia i radzenia sobie z problemami. Trzeba więc system przeciwdziałania przemocy w rodzinie włączyć w szeroki krąg pomocy psychologicznej i profilaktyki.

- Mam nadzieję, że temu celowi będzie służyć także pismo "Niebieska Linia".

R.D.

Inne z kategorii

Spektakl w Teatrze Nowym im. Kazimierza Dejmka w Łodzi

Spektakl w Teatrze Nowym im. Kazimierza Dejmka w Łodzi

09.05.2023

Wspieramy sztukę zaangażowaną w tematy społeczne.

Tym razem obszar najbliższy działalności...

czytaj dalej
Platforma 116sos.pl ma już rok - podsumowanie działań

Platforma 116sos.pl ma już rok - podsumowanie działań

10.10.2023

W piątek 6 października 2023 r. w Poradni Psychologiczno-Pedagogicznej nr 1 w Olsztynie odbyła się...

czytaj dalej

Newsletter Niebieskiej Linii

Dołącz do biuletynu Niebieskiej Linii i otrzymuj wszystkie bieżące informacje o akcjach, szkoleniach, wydarzeniach oraz nowych artykułach.