Zamknąć drzwi, otworzyć okno
Aktualności
Niebieska Linia 1/2009
Symboliczne domykanie w psychoterapii
Psychoterapia jest rodzajem świadomego oddziaływania psychoterapeuty na pacjenta (klienta). Jego celem jest leczenie, przyniesienie ulgi w cierpieniu, zaburzeniu, chorobie, pomoc w uporządkowaniu pewnych obszarów życiowych pacjenta, która ma doprowadzić do zmian w jego funkcjonowaniu lub zachowaniu, psychoterapeuta niesie pomoc w usunięciu lub zmniejszeniu trudności pacjenta przez świadome i celowe oddziaływanie na całą jego osobę - procesy psychiczne, osobowość, relacje jednostki ze światem, zakłócenia i przyczyny je wywołujące.
Psychoterapię prowadzi osoba wykwalifikowana, która odbyła dodatkowe szkolenie psychoterapeutyczne oraz własną terapię. Poza formalnym wykształceniem ma właściwe podejście etyczne i pewne cechy osobowości, które ułatwiają jej kontakt z drugim człowiekiem. Działania psychoterapeuty są profesjonalne, to znaczy zaplanowane, przewidywalne, nacechowane refleksyjnością i różnią się w zależności od kierunku, orientacji psychoterapii i jej specyficznych metod.
Oddziaływania psychoterapeuty to zbiór metod leczniczych, oddziaływanie za pomocą środków psychologicznych (por. Kratochvil 2002). Psychoterapia opiera się na relacji osobowej - spotkaniu twarzą w twarz", która jest głównym czynnikiem leczącym (Czabała 2002).
Zgodnie z terminologią Kratochvila metoda lecznicza, którą chcę opisać, nazwana przeze mnie symbolicznym domykaniem relacji", ma w sobie wiele z podejścia psychoterapeutycznego Gestalt. O domykaniu całości" piszą Charlotte Sills, Sue Fish i Phil Lapworth w książce Pomoc psychologiczna w ujęciu Gestalt w następujący sposób: Ludzie mają tendencję do domykania własnych doświadczeń, niezależnie od tego, czy są to wydarzenia, uczucia, myśli czy działania. Niedokończone doświadczenie czy postać będą ciągle zaprzątać uwagę i uniemożliwiać pełne przeżywanie teraźniejszości" (1999).
Zastosowanie podobnych elementów czy sposobów pracy odnalazłam w specyficznych oddziaływaniach w psychoterapii osób, które doświadczyły straty dziecka w wyniku poronienia, śmierci okołoporodowej lub aborcji, w pracy terapeutycznej Grupy Żywej Nadziei, w terapii narracyjnej, a także w pracy z DDA czy DDD - dorosłymi dziećmi rodziców stosujących przemoc, które nie doznały ciepłych relacji z rodzicami. Takie elementy odnalazłam w pracy psychoterapeutycznej Anny Stelmaszczyk, pracującej z matkami i ojcami, którzy utracili dziecko w wyniku poronienia lub aborcji, częściowo także w pracy Berta Hellingera, terapeuty pracującego systemowo, którą osobiście miałam okazję obserwować podczas jego pobytu w Polsce w 2005 roku.
Ponadto uwzględniam wymiar symboliczny człowieka, potrzebę rytuału. W obszarze filozofii i teologii o tym wymiarze człowieka mówi się jako o homo religiosum, określając jego naturę i potrzeby. Na gruncie psychologii ten symboliczny wymiar, wspólny całej ludzkości, podkreślał Carl Gustaw Jung, zaś w swojej psychoterapii wykorzystywał i eksponował Jacob L. Moreno, który do wyjaśniania twórczości człowieka używał wyjaśnień kosmogonicznych. Metodę symbolicznego domykania relacji opiszę na podstawie psychoterapii pacjentki cierpiącej na depresję, która doświadczyła przemocy ze strony ojca. Była to kobieta lat około 40. Nazwijmy ją Paulina. Jako nastolatka urodziła syna. Ojciec dziecka, równie młody jak ona, nie wspierał jej w ciąży. Nigdy potem też nie kontaktował się z synem. Jego rodzina również nie pomogła młodej mamie.
Ojciec Pauliny najpierw kazał córce usunąć ciążę, a kiedy nie zrobiła tego, wyrzucił ją z domu. Matka, sama ofiara wieloletniej przemocy, nie zaprotestowała i nie wsparła córki. Pacjentka podjęła nieudaną próbę samobójczą. Po urodzeniu syna wyszła za mąż za starszego od siebie mężczyznę. Jej mąż, podobnie jak ojciec, okazał się osobą przemocową i dodatkowo nadużywającą alkoholu.
Paulina oraz jej rodzeństwo opuścili dom, pozostawiając w nim niedołężnych rodziców. Mimo kontaktowania się ze sobą rodzeństwo nie rozmawiało o tamtym czasie, krzywdzie, poniżającym traktowaniu przez ojca.
Paulina miała poczucie winy, ponieważ na pogrzebie ojca nawet nie zapłakała. Cierpiała po śmierci matki, miała przedłużoną reakcję żałoby, w stosunku do matki miała poczucie winy, że czegoś w opiece nad nią nie dopełniła.
W przeszłości ojciec Pauliny wyzywał ją, nazywał głupkiem, nieudacznikiem, szmatą, mówił, że jest nic nie warta, nic nie potrafi, nic jej się nie uda, nie jest godna niczego dobrego, mówił wiele wulgarnych i poniżających słów, poza agresją słowną stosował też przemoc fizyczną.
Okoliczności
Na terapię zgłosiła się smutna, przygnębiona, krytyczna w stosunku do siebie; miała kłopoty ze snem. Rozpoznałam u niej zaburzenia afektywne o charakterze reakcji depresyjnej bez objawów psychotycznych, a czynnikiem wyzwalającym była przedłużona żałoba po śmierci matki. Odmówiła skorzystania z konsultacji psychiatrycznej i wsparcia farmakologicznego.
Pacjentka miała bardzo krytyczny stosunek do siebie. W terapii umacniałam ją pokazując, jak wiele w życiu osiągnęła, jaką siłą się wykazała, jak dobrze dała sobie radę - wychowała syna, nie dała się zniszczyć nienawiści, której doświadczyła, poszła na pogrzeb ojca, zajęła się matką, choć mogłaby tego odmówić, ponieważ tamta zaniedbywała ją, nie wspierała, nie kochała.
Rodzice długo nie kontaktowali się z nią i jej synem (podtrzymywanie relacji to była jej inicjatywa), a potem uważali, że skoro inne dzieci wyjechały, to ona powinna im pomóc w potrzebie i chorobie.
Kiedy Paulina mówiła o sobie, słyszałam określenia, których używał wobec niej ojciec. Pracowałyśmy nad automatycznymi myślami, wewnętrznym krytykiem, ale negatywny obraz siebie, dawno ukształtowany, pozostawił w niej trwały ślad, którego nie można było usunąć. Widziałam, jak bardzo ten obraz siebie uniemożliwia jej satysfakcjonujące życie, podejmowanie aktywności życiowych, cieszenie się dobrymi relacjami i miłymi chwilami w życiu, nawiązanie trwałych i dających zadowolenie relacji z innymi.
Dialog/monolog
Paulina jest osobą wierzącą. Zbliżał się dzień Wszystkich Świętych, symbolicznie więc ten czas sprzyjał domknięciu relacji z ojcem, który już nie żył, ale dziedzictwo, które pozostawił córce było dla niej toksyczne, niszczące, odbierało energię do życia.
Zaproponowałam, aby kobieta włączyła w ten rytuał swojego dorosłego syna. Ich relacje stawały się napięte, przeżywał on żal do ojczyma, który go wychował, obawę, że jest skazany na bycie kimś podobnym do niego, swoją tożsamość ukształtował jako negatywną tożsamość (w terminologii Erika H. Eriksona) - parafrazując - Nie będę taki jak ty, we wszystkim będę inny od ciebie, bo nie akceptuję ciebie, a skoro byłeś dla mnie antywzorcem", to moja tożsamość jako mężczyzny sprawia mi kłopot, bo nie opiera się na pozytywnym budulcu".
Poprosiłam, aby pacjentka odbyła rozmowę" ze swoim ojcem np. na cmentarzu lub podczas spaceru w wybranym przez siebie miejscu, albo w domu. Paulina miała znaleźć odpowiedni czas i miejsce na dokończenie", domknięcie relacji".
Wspólnie zrobiłyśmy próbę takiej osobistej sesji, podczas której zachęcałam kobietę do wyrażania trudnych komunikatów i emocji w stosunku do ojca. Było bardzo ważne, aby najpierw modelować tę sytuację w obecności terapeuty, z uwagi na tendencje pacjentki do samokarania się i brania na siebie odpowiedzialności za wszelkie zło tego świata, co wzbudzało w niej złość, a potem poczucie winy za jej wyrażenie i dopuszczenie myśli, że to nie ona jest winna.
Wyglądało to mniej więcej tak: Ojcze, mówiłeś mi, że jestem nikim, że niczego nie osiągnę, że jestem szmatą, że jestem zła. Przez tak wiele lat żyłam z tymi myślami, że uwierzyłam w nie. Zaczęłam w ten sposób samą siebie traktować i myśleć tak o sobie. Pozwoliłam, aby we mnie wsączało się to zło, które ty nosiłeś w sobie, zrzucałeś na innych, na mnie, na matkę, rodzeństwo. Żadne z nas nie lubi siebie, brat zapija problemy, odcina się od kontaktów z najbliższymi, siostra została sama. Ja też w to długo wierzyłam. Ale moje życie pokazało, że nie jest to prawda.
Zwyciężyłam w walce o życie. Mam cudownego syna, pomogłam matce, przezwyciężając żal do niej. Była jak ja - zagubionym dzieckiem. Mam swoje życie, swoje radości. Z wielu trudnych, wręcz dramatycznych sytuacji wyszłam sama. Jestem wartościowym człowiekiem. Tobie nie miał kto pomóc, nie mogłeśmi dać tego, czego sam nie miałeś.
Dałeś mi to, co miałeś, i to na długo zatruło mi życie. To nie należy do mnie, ale do ciebie. Muszę ci to oddać, bo inaczej nie pozwolę ci odejść ode mnie, bo będzie to częścią mnie. Tak jest sprawiedliwie.
Ale jednocześnie chcę ci przebaczyć. Nienawiść by nas mocno ze sobą spętała, a ja chcę być wolna. Przebaczyć ci - to jeszcze trudne dla mnie w emocjach, w wymiarze duchowym, mogę na razie rozprawić się z tym w moich myślach.
Nie dostałeś miłości, nie wiedziałeś, jak być ojcem, byłeś blisko z innymi raniąc ich, mając władzę nad słabszymi. Dostawałeś nasze łzy i nienawiść, ale nienawiść to równie mocne uczucie jak miłość. Nie mogłeś mi dać miłości, bo sam jej nie miałeś. Dlatego przebaczam ci. Dlatego nie mogłam się zdobyć na żal na twoim pogrzebie. To ty zabiłeś we mnie dobre uczucia do ciebie. Te rany są wciąż żywe. Ale chcę, byś odszedł w pokoju".
Na koniec pacjentka miała zapalić świeczkę, aby domknąć symbolikę pożegnania i oczyszczenia relacji (ogień, spalanie). Potem miało nastąpić świętowanie - np. miły spacer, herbata albo inna przyjemność.
Rytuał
Pacjentka do domknięcia relacji ze swoim ojcem zaprosiła syna. Wyjaśniła mu, że jest to element jej terapii, a syna zaprasza jako osobę dla siebie bardzo ważną i także mającą trudną relację z dziadkiem. Dodała, że w ten sposób chce zakończyć relację, oddać jej należną prawdę i nie pozwolić, aby rzucała się cieniem na jej i ich życie. Gdyby syn odmówił uczestniczenia, postanowiła go nie namawiać. Zgodził się jednak i przeżył swoje uczestnictwo w tym intymnym rytuale, mimo że matka rozmowę z ojcem odbyła w myślach. Relacje matki z synem, które zaczynały być napięte, uległy poprawie i pogłębieniu.
Paulina zyskała energię życiową i stopniowo zaczęła wychodzić z depresji. Znalazła pracę, zawalczyła o swoje prawa, rozpoczęła porządkowanie różnych ważnych sfer swojego życia. Zaczęła ubierać się kolorowo, nie uciekała wzrokiem, kiedy rozmawiała, nabrała większej pewności siebie.
Potem wielokrotnie wykorzystywałam metodę symbolicznego domykania relacji lub rekomendowałam ją różnym osobom. Mówiłam o niej przyjaciołom- psychoterapeutom, którzy również mieli pozytywny odzew od osób ją stosujących. Ich relacje i wyrazy wdzięczności skłoniły mnie do szerszego podzielenia się refleksjami związanymi z domykaniem relacji". Mam nadzieję, że metoda przeze mnie opisana będzie użyteczna również dla Czytelników Niebieskiej Linii".
E. K.
BIBLIOGRAFIA
Czabała J. C. (2002), Czynniki leczące w psychoterapii, Warszawa: PWN.
Kratochvil S. (2002), Podstawy psychoterapii, Poznań: Wydawnictwo Zysk i S- ka.
Sills Ch., Fish S, Lapworth P. (1999), Pomoc psychologiczna w ujęciu Gestalt, Warszawa: IPZ PTP.
Inne z kategorii

Konferencja prasowa dotycząca platformy 116.sos.pl
17.01.2024
W dniu dzisiejszym odbyła się konferencja prasowa Ministra Cyfryzacji Krzysztofa...
czytaj dalej
Zostań KONSULTANTEM(-TKĄ) w poradni telefonicznej 116 123
29.05.2024
REKRUTACJA ZOSTAŁA ZAKOŃCZONA
Niebieska...
czytaj dalej