Pułapki na pomagaczy

08.08.2004

Niebieska Linia nr 4 / 2004

Ludzie, którzy doświadczyli gwałtu, bicia, poniżania lub innej formy przemocy, niosą ze sobą ogromny smutek, wściekłość i upokorzenie. W zetknięciu z ich bólem nawet wyszkoleni w pomaganiu specjaliści mogą stać się bezradni. Jakiego rodzaju problemy dotykają tych, których celem jest pomaganie innym w rozwiązywaniu ich problemów? Jak sobie z nimi radzą?

Na prowadzonych przeze mnie zajęciach grupowych staram się doprowadzić do tego, aby uczestniczące w nich kobiety wykształciły w sobie pewność siebie, poczucie wartości i sprawczości. Odbywa się to poprzez pracę z ciałem, emocjami i z własnymi, często stereotypowymi przekonaniami. Zadziwiające jest, jak szybko zahukane w pracy i w domu kobiety odkrywają w sobie chęć walki o własne prawa. Rezultaty pojawiają się czasem nawet następnego dnia: „Nareszcie wiedziałam, co powiedzieć grupie szkolonych przeze mnie i bardzo niesfornych policjantów”, „Moi rodzice przestali mi wchodzić na głowę”, „Poradziłam sobie z dwoma pijaczkami, którym spodobała się moja torebka”. Takie sygnały sprawiają mi wielką przyjemność – widzę, że metody szkolenia są skuteczne, a moja praca ma sens. Dostrzegam też, że stereotypowo pojmowana słabość i uległość kobiet jest mitem, powierzchownym przystosowaniem, które szybko znika, jeśli ma szansę być zastąpione przez zachowanie czasem bardziej konfrontacyjne, ale budzące szacunek do samej siebie.

Gdy zacząłem prowadzić tego typu zajęcia dla kobiet, które doświadczyły bicia, gwałtu lub znęcania się psychicznego, moje samozadowolenie zostało w znacznym stopniu zahamowane. Sygnały, które świadczyły o skuteczności mojej pracy, stały się rzadsze i bardziej subtelne. Zwykle też dotyczyły tych kobiet, które miały przed sobą możliwość ułożenia sobie życia na nowo – perspektywę stałej pracy, szansę na osobne mieszkanie. W pozostałych przypadkach nie było żadnych postępów. Takie przynajmniej odnosiłem wrażenie. Czasem nawet uczestniczki negowały sens prowadzenia tego rodzaju zajęć. Zdarzały się przypadki dewaluowania instruktorów: „Wszyscy mężczyźni biją kobiety, więc wy pewnie też”. Niektóre kobiety przychodziły na zajęcia, „żeby nikt się ich nie czepiał” lub „tak popatrzeć”. O zmianach stereotypu w takich przypadkach nie było mowy. W tamtym okresie zacząłem się mniej angażować w zajęcia. Nie widząc pozytywnych efektów u najbardziej poszkodowanych, nie doceniałem postępów tych uczestniczek, którym zajęcia wiele dawały. Gdy skonfrontowałem moje odczucia z opiniami bardziej doświadczonych koleżanek i kolegów, zrozumiałem, że dotknęło mnie coś, co spotyka osoby, które zawodowo pomagają ofiarom przemocy.

Bezradność

Wielu terapeutów i pracowników socjalnych doświadcza poczucia bezradności, które przytłacza, a czasem wręcz obezwładnia. W konsekwencji przestają oni dostrzegać mocne strony pacjentów, tracą wiarę we własną wiedzę i zdolności. Terapeuci przestają wierzyć w potęgę terapeutycznego związku, kuratorzy w zasady systemu społeczno-prawnego. Ta bezradność odzwierciedla uczucia osoby, której właśnie pomagają – jej samotność, brak motywacji, chęć zdystansowania się do nierozwiązywalnego problemu, a w końcu milczącą zgodę na tak urządzony świat.

Dorota Kozieł, kurator rodzinny, tak mówi o poczuciu bezradności: - Najtrudniej jest wtedy, gdy wiem od psychologa szkolnego, że dziecko jest bite, w domu są awantury, a kiedy odwiedzam jego rodziców - zastaję „idealną rodzinę”. Mężczyzna gra rolę dobrego tatusia, kobieta mu często wtóruje. Oboje ukrywają przemoc, która w ich domu jest na porządku dziennym. Wiem, że gdy wyjdę, dziecko znowu będzie bite – żona być może także. Wypytuję więc, staram się dojść prawdy na różne sposoby. Zawsze jednak muszę się liczyć z tym, że jeśli pytania staną się zbyt niewygodne, ojciec dziecka każe mi wyjść. Wtedy czuję się całkiem bezradna.

Aby bronić się przed poczuciem bezradności, osoby pomagające często przyjmują postawę „wybawiciela”. Wchodzą w rolę obrońcy pacjenta, zaczynają wyręczać go w jego obowiązkach, szukają pracy, mieszkania. Radząc sobie w ten sposób z własną bezsilnością, pogłębiają bezradność klienta, utwierdzając go w przekonaniu, że nie jest zdolny do samodzielnego działania. W psychoterapii wejście w rolę wybawiciela może objawiać się naruszeniem warunków kontraktu – terapeuta zaczyna przekraczać limity czasowe sesji, pozwala na częste telefony „awaryjne”, czasem nawet w nocy lub w czasie urlopu. Takie wyjątkowe traktowanie pacjenta rzadko przynosi dobre rezultaty. Najczęściej pogłębia zależność klienta, wzmaga jego poczucie bezradności i niekompetencji, a tym samym potęguje objawy.

Judith Lewis Herman w swojej klasycznej książce o przemocy przytacza historię pacjentki z zespołem pourazowym, który był skutkiem próby zgwałcenia jej przez własnego chłopaka. Od tego czasu sprawca dzwonił do niej z wulgarnymi propozycjami i groźbami, śledził ją i zastraszał. Terapeuta do tego stopnia utożsamił się z frustracją i bezradnością pacjentki, że zwątpił w efektywność psychoterapii i zaczął dawać jej praktyczne rady. Pacjentka odrzucała jedną po drugiej, tak jak wcześniej odrzucała rady przyjaciół i policji. Wkrótce objawy nasiliły się i dziewczyna zaczęła miewać myśli samobójcze. Dzięki superwizji terapeuta zdał sobie sprawę, że wskutek ogarniającej go bezradności, stracił podstawową umiejętność - umiejętność słuchania. Psychoanalitycy John Maltsberger i Dan Buie formułują w tym wypadku następujące ostrzeżenie: „Trzy najczęstsze narcystyczne pułapki to aspiracje do tego, by wszystkich uleczyć, wszystko wiedzieć i wszystkich kochać. Ponieważ te dary są dla współczesnego psychoterapeuty nie bardziej dostępne, niż były dla Fausta, tendencja taka naraża terapeutę na przeżywanie faustowskiej bezsilności i zniechęcenia oraz skłania go do odwoływania się do działań magicznych lub destrukcyjnych”.

Odpowiednia recepta na bezradność to korzystanie z superwizji, w czasie której osoba pomagająca może przepracować swoje narcystyczne tendencje i zrozumieć, że utrzymywanie terapeutycznych granic służy rozwojowi pacjenta - wzmacnia jego poczucie sprawczości, uodparnia na przeżywane niepowodzenia i budzi twórczą inicjatywę.

Identyfikacja z napastnikiem

Innym rodzajem trudności, na które napotykają osoby pomagające ludziom doświadczającym przemocy, jest identyfikacja z napastnikiem. Podczas zajęć, które prowadzę, doświadczyłem tego na dwa sposoby. Pierwszy z nich pojawia się w inscenizowanych sytuacjach zagrożenia, w trakcie których uczestniczki uczą się bronić własnych psychicznych i fizycznych granic. Odgrywając rolę napastnika, często spotykam się z takim zachowaniem ćwiczącej kobiety, które wzmaga u mnie chęć kontrolowania i dominacji. Wtedy oczywiście scenka jest przerywana i wspólnie z grupą szukamy sygnałów w mowie ciała lub wypowiedziach ćwiczącej, które budzą takie właśnie reakcje. Zwykle jest to bardzo korzystne zarówno dla grupy, jak i dla uczestniczki ćwiczenia. Jasne jest jednak, że poza „sterylnymi” warunkami ćwiczeń grupowych tego rodzaju reakcje mogą się pojawiać spontanicznie u osób pracujących z ofiarami przemocy i być zupełnie nierozpoznane.

Drugi przypadek, kiedy odczuwam skłonność do identyfikacji z napastnikiem, to praca z osobami o specyficznych mechanizmach obronnych. Są to osobowości borderline lub masochistyczne, często występujące wśród osób, które doświadczyły przemocy. Pierwsze z nich niejednokrotnie podejmują otwartą walkę z terapeutą, poniżając go wprost, natomiast zarówno jeden, jak i drugi typ osób, w obawie przed otwartą konfrontacją, indukuje u prowadzącego rozmaite uczucia - od poczucia winy do chęci odwetu. Przykładem może być następująca sytuacja: pod koniec zajęć jedna z uczestniczek ostentacyjnie wychodzi, rzucając pogardliwą uwagę pod adresem prowadzących i ich metod szkolenia. Pozostałe uczestniczki wyrażają zaniepokojenie. Na pytanie jednego z prowadzących, który akurat stał przy drzwiach, klientka odpowiada agresywnie i natychmiast wychodzi, blokując wszelką możliwość kontaktu. Prowadzący zmagają się z własnym poczuciem winy, które szybko przeradza się w kolejną emocję, typową dla osób pomagających ofiarom przemocy.

Złość

Złość terapeutów, kuratorów i pracowników socjalnych może przybierać różne formy: od „świętego oburzenia”, przez irytację, do wybuchów wściekłości. Magdalena Nelken-Żbik, psychoterapeutka pracująca z ofiarami przemocy, tak mówi o tym problemie: - W pracy z ofiarami przemocy niezwykle ważne są zrozumienie i cierpliwość. Zrozumienie, że w wyniku rozmaitych, życiowych doświadczeń można stać się bezwolną, bitą ofiarą i nie podejmować prób uwolnienia się od oprawcy. Cierpliwość w towarzyszeniu klientce w podejmowaniu kolejnych prób rozwiązania problemu, w jej chwiejności, w bezradnej zależności. Czasem, gdy klientka rezygnuje z mozolnie wypracowanej decyzji o rozwodzie, terapeutę ogarnia złość. „Dlaczego ona tak wiele wymaga, a sama nie podejmuje żadnych działań? Dlaczego się na to godzi?” – z takimi pytaniami zmaga się sfrustrowany terapeuta. Gdy taka złość, wynikająca z niecierpliwości i rozczarowania, nie jest przepracowana, zwraca się przeciwko klientce. Tym samym sytuacja opresji, która towarzyszyła jej urazowi, zostaje powtórzona w relacji terapeutycznej. Konsekwencją jest zwykle nasilenie objawów lub wypadnięcie z terapii. Terapeuta, który podejmuje się leczenia ofiar gwałtów i przemocy, powinien najpierw skonfrontować się z własnymi, agresywnymi lub sadystycznymi uczuciami. Może się bowiem zdarzyć, że nie będzie w stanie poradzić sobie z gniewem i wściekłością, które tkwią w każdej ofierze przemocy, i skieruje je przeciwko niej.

Jak może wyglądać w praktyce identyfikacja z napastnikiem i wynikająca z niej złość na pacjentkę? Sygnały te mogą być bardzo subtelne. Czasem terapeuta odkrywa, że nie dowierza pacjentce, gdy ta opowiada o swych traumatycznych doświadczeniach. Czasem nawet sugeruje jej, by zrewidowała swoje poglądy. Tutaj częstą racjonalizacją, którą powtarzają zarówno klienci, jak i osoby pomagające, jest pytanie: „A może on miał powód, żeby tak się zachować?”. Osoba pomagająca może też odczuwać niesmak lub wstręt wobec zależnościowych zachowań klientki – postawa taka może przerodzić się nawet w surową, moralną ocenę jej czynów. To sygnał, że terapeuta tworzy sobie nierealistyczny wizerunek klientki (czasem też własny ) i stara się ją do niego dopasować. A może klientka reprezentuje cechy, których osoba pomagająca nienawidzi u siebie samej – wtedy będzie te cechy tępić u innych. W końcu, osoba pomagająca boi się pacjenta lub go nienawidzi i pragnie się na nim zemścić lub się go pozbyć.

Pokłady wściekłości, które występują u osób dotkniętych brutalną przemocą, są czasem tak duże, że przez wiele lat uczą się one ich nie ujawniać, nawet przed sobą. Ten gniew i chęć zemsty pojawią się niechybnie w relacji terapeutycznej, a zadaniem terapeuty jest te uczucia przyjąć i uczynić zrozumiałymi dla pacjenta. W takich przypadkach niezbędna może się okazać pomoc superwizyjna. Jeśli osoba pomagająca nie uzyska profesjonalnego wglądu we własne uczucia, efektem może być pojawienie się kolejnego z istotnych problemów w tym zawodzie.

Obojętność

Jeśli odpowiedzialność za losy pacjenta lub gniew na niego i rodzące się w obu przypadkach poczucie winy trwają zbyt długo, osoba pomagająca oddzieli się w końcu od niego przezroczystą, nieprzenikalną szybą. Pierwsze sygnały wypalenia zawodowego to nadmierny pośpiech, identyfikacja z klientem, selektywne spostrzeganie jego problemów, zasłanianie znudzenia swą wyższościową pozycją psychologa. Postępujące wypalenie objawia się zmęczeniem, irytacją, obojętnością wobec problemów pacjenta (także własnych) i brakiem radości. Ta obojętność może przerodzić się w bezduszność – tak terapeuta radzi sobie z natłokiem cierpienia, z którym przyszło mu walczyć. W wypadkach skrajnych osoba pomagająca izoluje się od otoczenia i popada w rezygnację.

Wśród przyczyn wypalenia na początku wymienia się wysokie wymagania wobec siebie. „Im większe napalenie, tym większe wypalenie” – to dobitne porzekadło warto mieć wciąż w pamięci. - Stażyści, którzy po raz pierwszy słuchają zwierzeń ofiary przemocy, są często przerażeni – stwierdza Dorota Kozieł. - Bywa, że rezygnują z zawodu. Staramy się z nimi o tym rozmawiać, nie dopuszczamy do ich indywidualnych spotkań z klientami. Ale to nie jest praca dla każdego.

Pozostałe przyczyny wypalenia to m.in. brak sukcesu, który w tego rodzaju pracy jest chlebem powszednim, niskie zarobki i absurdy biurokratyczne. Są jednak jeszcze inne trudności, które wynikają ze specyfiki tego zawodu.

Rozstania

- Jest wiele barier związanych z pomaganiem klientkom w ich usamodzielnieniu się - mówi Tadeusz Wieszczyk, dyrektor warszawskiego Ośrodka Kryzysowego „DOM”. Należą do nich: brak perspektyw na szybkie otrzymanie lokalu, brak tymczasowych ośrodków readaptacyjnych, wadliwość prawa oraz częsta nieprzychylność i nierzetelność osób odpowiedzialnych za pomaganie ofiarom przemocy. Najtrudniejsze jednak są rozstania z klientkami. Choć monitorujemy dalszy przebieg spraw i umawiamy się na pomoc ambulatoryjną, nigdy do końca nie wiemy, czy nie nastąpi jakiś niebezpieczny zwrot w dalszej jej historii. Jeśli udaje się nam wyprowadzić klientkę z przemocy, tak aby samodzielnie i pewnie mogła dbać o własne interesy, bardzo się wtedy cieszymy. Mamy wiele przykładów kobiet, które „wyszły na prostą” i prowadzą bezpieczne życie, są niezależne i decydują same o sobie.

Jak widać, pomaganie osobom bitym i prześladowanym nie jest łatwe, nieraz jest to ponad siły jednej osoby. Zdanie sobie sprawy z istnienia trudności i wczesne ich wykrywanie jest bardzo istotne dla przebiegu pracy terapeutycznej. Gdy osoba pomagająca będzie o tym pamiętała, otworzy klientom drogę do wolności i samodzielności, a sobie do niespotykanej w innych zawodach satysfakcji z dobrze wykonanej pracy.

Bibliografia

Herman, J., L. (1999). Przemoc – uraz psychiczny i powrót do równowagi. Gdańsk: GWP.

Maltsberger, J., T., Buie, D., H. (1974). Countertransference Hate in the Treatment of Suicidal Patients. Archives of General Psychiatry, 30.

W.K.

Inne z kategorii

Superwizja

Superwizja

05.02.2024

Superwizja w zawodach związanych z pracą z ludźmi powinna być standardem.

czytaj dalej
Zostań KONSULTANTEM(-TKĄ) w poradni telefonicznej 116 123

Zostań KONSULTANTEM(-TKĄ) w poradni telefonicznej 116 123

22.11.2024

Niebieska Linia IPZ poszukuje:

czytaj dalej

Newsletter Niebieskiej Linii

Dołącz do biuletynu Niebieskiej Linii i otrzymuj wszystkie bieżące informacje o akcjach, szkoleniach, wydarzeniach oraz nowych artykułach.