Ogólnopolskie Pogotowie dla Ofiar Przemocy w Rodzinie "Niebieska Linia"
Instytutu Psychologii Zdrowia Polskiego Towarzystwa Psychologicznego

Jedyne w Polsce czasopismo poświęcone zagadnieniom związanym z przemocą interpersonalną. Istnieje od 1998 roku.
Zanim będzie za późno
- Szczegóły
- Robert Gorczyca
Niebieska Linia nr 2 / 2006
Tak jak i tym razem. Wszyscy byli odwróceni.
Ale pewnego dnia może się zdarzyć, że wszyscy odwrócą się akurat wtedy, kiedy wam się będzie działa krzywda.
Nie myśleliście chyba nigdy o tym, prawda?
Marek Hłasko - "Wszyscy byli odwróceni"
W tym artykule chciałbym wspomnieć o kilku prawidłowościach oraz warunkach, bez których, jak mi się wydaje, nie ma pomocy psychologicznej i terapeutycznej. Chciałbym też pokazać zarys tego, w jaki sposób sytuacja może rozwijać się i zniekształcać, jeśli te warunki nie są spełnione oraz jakie patogenne mechanizmy przyczyniają się do jej utrwalenia, stwarzając subiektywne wrażenie nierozwiązywalności.
Klienci często konfrontują pomagacza z jego własną bezsilnością, z tym, że nie może im pomóc w takim zakresie, w jakim by chciał. Suma frustracji wynoszona z pracy, tylko z tego powodu bywa nieraz przytłaczająca. Jak sobie z tym poradzić? Właściwą drogą wydaje się regularne superwizowanie, zdobywanie nowej wiedzy, żeby umieć wyjaśniać zachodzące podczas leczenia procesy psychologiczne, posiadanie systemu etycznego, którego się przestrzega. Odpowiednia kondycja psychiczna? Też jest przydatna. To wersja idealna i jednocześnie osiągalna.
W tym miejscu można by zakończyć temat, gdyby nie fakt, iż w praktyce czasem brakuje jednego lub kilku z tych elementów. Co się wtedy dzieje? Być może niejeden z czytelników wie.
Pielęgniarka w roli psychoterapeuty
Zastanawiam się czasem nad stwierdzeniem, które parę razy w różnych miejscach słyszałem: "Jesteśmy uzależnieni od patologii. Gdyby nie patologia społeczna, nie mielibyśmy pracy". Skąd bierze się takie myślenie? Wydaje mi się, że nie z nadmiaru wiedzy. Jest to być może efekt bezsilności, nieumiejętności określenia granic własnych możliwości. Jest w tym też niezdrowe poczucie omnipotencji.
Parę lat temu pracowałem w środowiskowym domu samopomocy, gdzie prowadząca "psychoterapię" pielęgniarka (!) powiedziała mi: "Nie oddam ci moich pacjentów". Jej terapia polegała między innymi na tym, że przekonywała jednego ze swych pacjentów, że jego urojenia są urojeniami, i że Bóg, który, według niego, chce go zniszczyć, jest tak naprawdę dobry. Natomiast ja nie miałem możliwości pracy psychoterapeutycznej z nim i z kimkolwiek. Nie chodzi tu o odbieranie sobie pacjentów, ale o to, że taka sytuacja nie powinna zaistnieć. W takich warunkach pacjenci nie mają żadnych szans na wyleczenie.
Sytuacja ta była efektem przyzwolenia opartego na jakże błędnym stwierdzeniu: "Każdy może być dobrym psychologiem". W opisywanym środowisku stanowiło ono normę. Całość osadzona była w klimacie pracy z osobami chorującymi na schizofrenię. Byli to więc podopieczni, którzy nie umieli się bronić, doświadczający ze swojej perspektywy tego samego, co było ich udziałem już we wcześniejszym życiu. Nie chcę przytaczać szczegółów sytuacji, które uwłaczały ludzkiej godności. Chciałbym skupić się na próbie prześledzenia mechanizmów, jakie miały tu miejsce.
Kij w mrowisko
Na sytuację, która była pozbawiona możliwości jej rozwiązania przez zespół terapeutyczny złożyło się kilka czynników: brak odpowiedniej wiedzy merytorycznej, wykształcenia, chęć utrzymania pracy za wszelką cenę, nawet kosztem podopiecznych, i paradoksalnie ogromna chęć pomagania innym. Suma tych czynników zaowocowała (po 1,5 roku od czasu powstania ośrodka) permanentną wzajemną wrogością między personelem a podopiecznymi. Pracownicy i pacjenci byli w szachu. Pracownicy w bezsilnej złości, że nic się nie dzieje na zajęciach, a pacjenci trwali zamknięci w sobie, bierni i wycofani. Zespół poświęcał im tylko tyle czasu, ile było niezbędne.
Z drugiej strony, jak się okazało, naruszenie tej sytuacji i rozpoczęcie pracy w grupie doprowadziło do skonfrontowania zespołu z tym, że nie radzi sobie z ujawnianymi przez pacjentów emocjami i problemami. Te deficyty prowadziły do bezsilności, ta powodowała frustrację, poczucie zagrożenia, a z frustracji wynikała agresja. Agresja z kolei szybko stała się przemocą. Był to jedyny dostępny sposób na utrzymanie tak funkcjonującego systemu. Te sposoby radzenia sobie ewoluowały i działały coraz sprawniej.
Pojawiły się tu i ukonstytuowały mechanizmy bardzo podobne jak w rodzinie z problemem przemocy, m. in. swego rodzaju system iluzji, że wyeliminowanie z grupy osób nazywających problem w zastanej sytuacji, jest pozbyciem się zagrożenia. Brakowało refleksji, iż zagrożeniem była sama przemoc i jej utrwalanie się, nie zaś osoba starająca się wyjść poza patologiczne "normy".
Ludzie, którzy nie chcieli w tym uczestniczyć, odchodzili, nie mówiąc nic, a ci, którym ta sytuacja niezbyt przeszkadzała, zostawali. Psycholog ze swoim własnym mitem, że jest tu po to, by pomagać cierpiącym na schizofrenię, zderzył się ze smutną prawdą, iż pomoc to akurat ta "rzecz", o którą najmniej tu chodzi. O co więc chodzi? O to, żeby przyglądać się przemocy psychicznej, wikłać się w poczucie współwiny i przede wszystkim nie reagować?
Wobec powyższego rodzi się refleksja, że brak odpowiednich uregulowań prawnych w obszarze pomocowym, to w efekcie dawanie szansy każdemu, kto ma ochotę poudawać psychoterapeutę lub psychologa. Tym samym jest to odebranie możliwości polepszenia stanu zdrowia osobom potrzebującym prawdziwej, profesjonalnej pomocy na dobrym poziomie.
Czym jest przymus powtarzania?
Dzięki mechanizmom przeniesieniowo-przeciwprzeniesieniowym oraz ich odpowiedniemu rozpoznaniu, relacja terapeutyczna daje możliwość bezpiecznego powrotu do sytuacji traumatycznej i jej modyfikacji. Oznacza to pozytywną zmianę, mającą później wpływ na polepszenie subiektywnie odczuwanej jakości życia. Będąc w roli pacjenta, jesteśmy skłonni do nieświadomego prowokowania psychoterapeuty, aby ten przyczynił się do ponownego przeżycia przez nas przykrej sytuacji. To właśnie jest tak zwany przymus powtarzania. Wbrew pozorom nie jest to mechanizm mający na celu dążenie do bezsensownego robienia sobie samemu krzywdy. Do powtórzenia traumy dąży się nie po to, by ponownie doświadczyć przegranej. Ostatecznym celem takiego działania jest przeżycie pewnego scenariusza sytuacji w inny sposób, niż to miało miejsce do tej pory.
Kiedy nie ma rozpoznania mechanizmów przeniesieniowych, osoba w roli pomagającego pozwala się sprowokować, czyli uruchamia się u niej tzw. komplementarne przeciwprzeniesienie. Brak refleksji w tym momencie może prowadzić do powtórnego zranienia. Permanentny brak rozumienia sytuacji daje jak najgorsze efekty.
Hermeneutyka - teoria interpretacji
Na jednym ze szkoleń, w którym uczestniczyłem, prowadzący stwierdził, że ponieważ każdy ma psychikę oraz dostęp do niej, w takim znaczeniu każdy jest w jakiś sposób psychologiem. Natomiast prof. Anna Gałdowa w pracy zatytułowanej "Hermeneutyka a psychologia" pisze: "Stale jesteśmy uwikłani w działania hermeneutyczne, interpretując zarówno innych, jak i siebie" (1996). Oznacza to, że każdy z nas uczestnicząc w codziennych sytuacjach, nadaje im określone znaczenia, swoje własne sposoby rozumienia. Mniej lub bardziej trafnie przypisujemy innym określone intencje, zamiary, motywy ich oraz własnego postępowania.
Należy jednak rozróżnić interpretację w potocznym tego słowa znaczeniu, nie mającą na celu leczenia człowieka, od interpretacji jako metody opartej na jasno określonych podstawach metodologicznych, powstałej dzięki doświadczeniu wielu badaczy, którzy te podstawy stworzyli.
Hermeneutyka była początkowo teorią interpretacji tekstów biblijnych. Później znalazła też zastosowanie w filozofii. Od czasu swojego powstania ewoluowała na przestrzeni wieków, stając się ważnym narzędziem pracy filozofów, historyków, językoznawców i wreszcie psychoterapeutów. Współcześnie mamy tu do dyspozycji wiedzę humanistyczną oraz czysto naukową; wiedzę z zakresu dialektyki, filozofii, neuropsychologii, diagnozy psychologicznej i psychoterapeutycznej oraz umiejętność pogodzenia tych dziedzin.
Zatem rozumienie czyjegoś zachowania tak jak robimy to na co dzień, jest czymś innym niż rozumienie w znaczeniu bardzo złożonej metody, którą stosuje się po to, żeby komuś pomóc i jednocześnie nie zrobić ani jemu, ani sobie krzywdy.
Podsumowanie
Zacząłem od tematu "uzależnienia od patologii". Mam nadzieję, że udało mi się uwidocznić błędność tego oraz podobnych stwierdzeń. Tak naprawdę jest ono brutalnym usprawiedli - wianiem się z zaniedbania i przemocy w szerokim jej rozumieniu. Nie umiem czegoś zmienić, więc zaczynam wierzyć, że tak ma być, tak być powinno, dorabiam do tego błędną ideologię. Co prawda krzywdzi ona innych, ale pozwala sobie pewne sprawy wytłumaczyć. Tylko, że wtedy pomoc staje się przemocą.
BIBLIOGRAFIA
Gałdowa A. (red.) (1996) "Hermeneutyka a psychologia" Lublin: Wydawnictwo Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej.
Hłasko M. (1994) "Wszyscy byli odwróceni" Warszawa: Wydawnictwo Da Capo.
R.G.