PLUCIE SŁONECZNIKIEM WZBUDZA ZAUFANIE

03.01.2008

Zna takie dzieci z Katolickiej Fundacji Dzieciom, która przy parafii Świętych Apostołów Piotra i Pawła w Katowicach prowadzi świetlicę socjoterapeutyczną. Ks. Wójcicki służy tu od 11 lat. Domy takich dzieci odwiedza na kolędzie. - Bieda, często zawiniona. Rodzice nie pracują, bo po co, skoro można utrzymać się z zasiłków. Dzieci biorą przykład, nie chodzą do szkoły. Ulica to przedłużenie ich podwórka. W domu nie ma co jeść i jest nudno.

Problem dzieci ulicy w Katowicach "Gazeta" nagłośniła zeszłej zimy. Pisaliśmy o uciekinierach z domów dziecka. Urzędnicy nie mogli sobie z nimi poradzić. Po złapaniu uciekali z powrotem.

Pytaliśmy wtedy o doraźną pomoc dla bezprizornych, żeby nie umarli z głodu i przemarznięcia. Dopiero w czerwcu Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej zdecydował się rozpocząć pedagogikę ulicy w śródmieściu. Ogłosił konkurs dla organizacji pozarządowych na prowadzenie punktu streetworkerów. Ofertę złożyła tylko Katolicka Fundacja Dzieciom. Jej główną zaletą była siedziba w centrum Katowic.

Fundacja dostała 30 tys. zł na pół roku działalności, ale Małgorzata Trzęsimiech, dyrektorka MOPS-u, zapewnia, że przedłuży jej umowę na cały 2008 rok.

Streetworkerzy ks. Wójcickiego osiągnęli sukces - ściągnęli do fundacji dziesiątkę dzieci. Ksiądz jest dumny zwłaszcza z 14-letniej dziewczynki. - Ona trzykrotnie uciekała z bidula. A teraz jest codziennie w świetlicy, chodzi do szkoły. Wywalczyliśmy również w sądzie zmianę decyzji. Dziewczynka wróciła do domu rodzinnego.

Jak to się udało? Ks. Wójcicki mówi, że streetworker musi działać niestandardowo. Sam się tego nauczył, prowadząc słynny Kabaret Absurdalny, w którym grali aktorzy niepełnosprawni umysłowo.

- Głowiliśmy się, jak podejść, co powiedzieć. Okazało się, że najlepiej jest po prostu przywitać się, spytać, co tu robią, jak im pomóc. Może kupić coś do jedzenia, do picia? - opowiadają streetworkerzy.

Nie chcą pokazywać twarzy, podawać nazwisk. Szczegółowych relacji nie zdają nawet w ośrodku pomocy. - Muszą pozostać swojscy dla dzieci. To ostatni dorośli, którym te dzieci zaufały - tłumaczy ks. Wójcicki.

Dzieci ulicy są solidarne wobec siebie, jedno za drugim poszłoby w ogień. Kłamią, żeby się chronić. Dla obcych wulgarne, budzą agresję.

- Z początku były spłoszone, bały się, że jesteśmy z policji. Po kilku spotkaniach oswoiły się. Jaka to była satysfakcja, kiedy same zaczęły do nas podchodzić.

Streetworkerzy siadają na ławkach, na schodach i czekają. Czasami zmokną, zmarzną i nikt nie przyjdzie. W wakacje codziennie zjawiały się inne dzieci, z różnych miast. Teraz mają stałą grupę.

Zaczynają od gorącej zupy, a potem gry. W gumę, w piłkę, w karty, w plucie słonecznikiem. Tę ostatnią zabawę podpatrzyli u dzieci. Pluły w ludzi na dworcu, teraz robią to obok na skwerze. Kto najdalej plunie, dostaje w nagrodę batonik.

Dzieci otwierają się, zaczynają opowiadać: "Tata zapił, boję się, że będzie bicie." Albo: "Marzę, żeby tatuś wrócił z więzienia".

A w świetlicy fundacji jest codziennie ciepły posiłek i można zagrać w ping-ponga. Streetworkerzy proponują: "Chodź. Nie masz dość zimna i walki o jedzenie?".

Źródło: www.gazeta.pl

Inne z kategorii

Daniel Przygoda powołany do  Zespołu Monitorującego do spraw Przeciwdziałania Przemocy Domowej

Daniel Przygoda powołany do  Zespołu Monitorującego do spraw Przeciwdziałania Przemocy Domowej

09.01.2024

Z dumą informujemy, że nasz prawnik Daniel Przygoda został powołany do  Zespołu Monitorującego do...

czytaj dalej
Konferencja z okazji 30-lecia Niebieskiej Linii IPZ – 26 marca 2025

Konferencja z okazji 30-lecia Niebieskiej Linii IPZ – 26 marca 2025

28.02.2025

czytaj dalej

Newsletter Niebieskiej Linii

Dołącz do biuletynu Niebieskiej Linii i otrzymuj wszystkie bieżące informacje o akcjach, szkoleniach, wydarzeniach oraz nowych artykułach.