Przemoc w kryminale
Aktualności
Niebieska Linia nr 2 / 2005
Władza jest w więzieniu rozumiana głównie jako zdolność do stosowania przemocy. Móc „dokopać” komuś, mieć kogoś słabszego od siebie i okazywać mu to, jest akceptowanym przez wszystkich (oprócz administracji oczywiście) prawem więziennym.
Zakład Karny w x, północna Polska, październik 2000 roku. Monotonną i senną atmosferę celi przerywa ryk: – Ty pało! Ruro! Cwelu zaj...y! Jeszcze platery nie zmyte!? Młody, dwudziestokilkuletni chłopak kurczy się ze strachu i pędem biegnie do kącika sanitarnego. Musi pomyć naczynia. Ma tego trochę: plastikowe talerze, miski, kubki i sztućce należące do czterech osobników plus jego własne, razem pięć zestawów. Od obiadu minęła zaledwie godzina, nikomu nic z tych rzeczy się teraz nie przyda. Chodzi o zasadę. Pała musi znać swoje miejsce.
Oprócz zmywania naczyń do jego obowiązków należą: wynoszenie śmieci, odbieranie śniadań dla wspomnianej „ekipy”, codzienne mycie celi i kącika sanitarnego. Do tego wszystkiego nie jest przez owych osobników zmuszany – wykonywanie tych czynności jest stawką gry w karty, którą przegrał. I przegrywa od pół roku. Ma taką duszę hazardzisty, że nie może odmówić, gdy mu „proponują” kolejną grę, wypadającą właśnie w czasie, gdy kończy mu się kolejny dyżur. To, że z czterech grających on przegrywa cały czas, też nikogo nie dziwi – cienki jest i tyle.
Więzienna hierarchia
Najgorsze są wieczory i noce, po wieczornym apelu. Cele pozamykane na wszystkie zasuwy, jeden oddziałowy przejdzie się raz na godzinę, rzucając okiem na cele przez kukiel (wizjer). Chyba nocy boi się najbardziej, po grymasie jego twarzy widzę, że myśli o niej przez cały dzień. Chłopaki mają wtedy niezłą zabawę, puszczają mu muzykę i karzą udawać, że gra na skrzypcach albo zmuszają do tańców. Nie buntuje się. Kiedyś próbował, ale zagrozili mu, że go przecwelą. Z tej obawy nie powie też o niczym wychowawcy. O jego gehennie wie tylko cela.
Za komuny podział był prosty: na samej górze grypsujący, potem frajerzy, na samym końcu cwele. Niepisany kodeks stawiał w pozycji uprzywilejowanej grypsujących, a pozbawiał wszelkich przywilejów frajerów i cweli. Powiedzieć: pozbawiał, to jednak w przypadku cweli mocno eufemistyczne stwierdzenie. Subkultura zabraniała niemal wszystkich form kontaktu z cwelami, również tych dopuszczalnych w stosunku do frajerów, za wyjątkiem kontaktów homoseksualnych. Często ambicją grypsującego w więzieniu było wypierdolić cwela.
Przecwelenie oznaczało degradację, zepchnięcie na samo dno hierarchii społecznej w więzieniu. Była to kara straszna. Subkultura wymagała niszczenia, bicia, gwałcenia, pozbawiania wszystkiego, zakazywania wszystkiego, znęcania się i robienia co tylko fantazja i możliwości były w stanie podsunąć, aby pognębić cweli. Granice rozsądku sprowadzały się tu jedynie do dylematu, jak uniknąć ewentualnych konsekwencji karno-sądowych. Na ogół osiągało się ten cel przez zastraszenie ofiary groźbą pozbawienia życia, co w jej oczach wydawało się wysoce prawdopodobne, skoro mimo grożących konsekwencji tak ją traktowano.
Cwel był cwelem i nikt nie mógł tego zmienić. Cwelowi nadawało się kobiece imię. Nie jadał już na stołku, ale na kiblu. Nie miał prawa wychodzić poza kącik sanitarny. Kara przecwelenia była bezterminowa, a właściwie dożywotnia. Piętno cwela ścigało go zawsze i wszędzie – także podczas kolejnych pobytów w różnych więzieniach po następnych wyrokach i nawet w najdalszych zakładach penitencjarnych.
Próba wytrzymałości
Kara przecwelenia była jednak w ogromnej mierze stosowana jedynie za najpoważniejsze wykroczenia przeciwko normom, głównie za donoszenie administracji więzienia na współosadzonych. Dlaczego właśnie za to?
Sytuacja więźniów odbywających karę za komuny była gorzej niż opłakana. Głodowe racje żywnościowe, przymusowa praca (której okres nie liczył się przy nabywaniu świadczeń emerytalnych), potężny rygor, brutalność postępowania funkcjonariuszy, wyrażająca się we właściwie wszystkim pogarda dla więźnia, karanie za błahe przekroczenia bądź zgoła za nic (zamknięcie w pasach obezwładniających, półroczny pobyt w celi izolacyjnej czy pobyt w ciemnicy) czy permanentne przeludnienie i brak jakiejkolwiek kontroli ze strony zewnętrznych instytucji nadzorujących, czyniło ówczesną odsiadkę piekłem. „Wpierdol” można było dostać od funkcjonariusza za byle co – krzywy uśmiech czy niedopięty guzik. By przetrwać jakoś te szykany, więźniowie musieli trzymać się razem. Tylko solidarna postawa całej grupy mogła ograniczyć nieco „niedogodności” ze strony administracji. Niczego władze więzienia nie obawiały się tak bardzo jak zbiorowych wystąpień czy buntów, czy choćby grupowych samookaleczeń. Ale czy każdy więzień potrafił postępować solidarnie? Niestety, nie. W obliczu „łomotu” „zebranego” od funkcjonariuszy (do więzień kierowano pracowników innych służb mundurowych, którzy „nie zagrzali” w nich miejsca z powodu swych sadystycznych upodobań) lub od grup skazanych ściśle współpracujących z administracją (feści), albo też z powodu odmowy udzielenia przepustek, warunkowego zwolnienia bądź bardzo rzadkich wówczas widzeń czy wymierzenia wspomnianych kar dyscyplinarnych, znaczna część więźniów „pękała” i szła na współpracę z administracją. Współpraca ta polegała głównie na dostarczaniu wiadomości o tym, co dzieje się pod celą, w miejscu pracy itd.
Inwigilacja ze strony administracji więziennej nie była jednak jedyną, na jaką narażeni byli więźniowie. Do 1954 roku więziennictwo podlegało Ministerstwu Bezpieczeństwa Publicznego, od 1956 – Ministerstwu Sprawiedliwości, jednakże i tak do 1989 roku na terenie kilkunastu więzień znajdowały się specjalne pawilony Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, w których pozyskiwano informacje od więźniów i dokonywano werbunku agentów. Więzienia stanowiły wylęgarnię agentów milicji i SB. Informowali o nieznanych dotąd przestępstwach i ich sprawcach, o których sami wiedzieli lub dowiedzieli się od innych więźniów oraz pomagali w zdobyciu zeznań od osób aresztowanych. Jakoś trzeba było sobie z tymi zakusami instytucji więzienia do wszechogarniającej kontroli radzić. Po pierwsze, do grupy trzeba było dobierać osoby, co do których miało się pewność, że nie złamią solidarności. Po drugie, jeśli już ta przykra sytuacja nastąpiła, trzeba było delikwenta ukarać i to na tyle dotkliwie, by mocno tego czynu pożałował, a reszta nie poszła w jego ślady. Pierwszemu służyła ameryka, drugiemu – przecwelenie.
Ameryka to okres, w którym sprawdzało się charakter kandydata na członka grupy, na grypsującego. Grypsujący nie traktowali bowiem początkowo nowego jako pełnoprawnego członka grupy. Był prowokowany, straszony pobiciem, a czasem bity – sprawdzało się w ten sposób czy nie sypie. Wolno było brać od niego artykuły żywnościowe, papierosy itp., a on nie powinien odmawiać, bo podpadał u grypsujących. Ludzie (inna nazwa grypsujących, określających siebie jako ludzi, reszcie tego człowieczeństwa odmawiając) często chachali się z niego albo robili zbyty – żartowali, naigrywali się, niekiedy brali na huki, jechali mu równo, bluzgali – ubliżali mu. Bardziej agresywni lub ortodoksyjni grypsujący mogli go także pędzić, gonić – szykanować, zmuszać do wykonywania różnych prac i posług. Dopiero gdy amerykan przeszedł pozytywnie wszystkie próby, reszta grypsujących na znak, że został przyjęty, podawała mu rękę. Jeśli natomiast okazywał się zbyt słaby, spadał do kasty frajerów.
Patrząc z tej perspektywy, można zaryzykować stwierdzenie, że w tych ekstremalnych okolicznościach kara przecwelenia była w jakimś stopniu uzasadniona. Jeśli ktoś nie chciał poświęcać się dla grupy, wybierał drogę na skróty, świadomie grupie szkodząc, to trzeba było kogoś takiego z grupy wykluczyć, no i zrobić to w sposób przykładny. A tych, których się wykluczyło, nie można przecież było traktować na równi z tymi, którzy swój egzamin zdali. W pewnym stopniu więc można także zrozumieć zasady ówczesnej hierarchii więziennej.
Nowa zasada: brak zasad
Nowe warunki w więzieniach pojawiły się wraz ze zmianą ustroju państwa. Zliberalizowane prawo wydatnie poszerzyło zakres swobody osadzonych. Zwiększono liczbę przepustek, pozwolono na korzystanie z własnej odzieży, na posiadanie w celach mieszkalnych sprzętu RTV oraz rzeczy osobistych; można było od teraz leżeć w łóżku w ciągu dnia czy indywidualnie wystroić celę. Sukcesywnie poprawiały się także warunki żywieniowe i sanitarne więzień.
Zwolniono znaczną część starej kadry. Do 1993 roku z więziennictwa odeszło 7 tys. osób, co stanowiło 40% pracowników Służby Więziennej. Przypadki przemocy funkcjonariuszy wobec więźniów zmieniły status z reguły na pojedyncze przypadki. Kontrola nad więziennictwem, oprócz tej sprawowanej przez organy państwa (sędziowski i prokuratorski nadzór penitencjarny, nadzór administracyjny ze strony Ministerstwa Sprawiedliwości i CZSW, kontrola ze strony Rzecznika Praw Obywatelskich, Sejmu, Senatu i Najwyższej Izby Kontroli), jest obecnie prowadzona także przez instytucje ponadnarodowe: Europejską Komisję Praw Człowieka, Europejski Trybunał Praw Człowieka, Komitet Praw Człowieka, Komitet ds. Zapobiegania Torturom oraz Nieludzkiemu lub Poniżającemu Traktowaniu bądź Karaniu oraz przez organizacje pozarządowe: Stowarzyszenie „Patronat”, Komitet Helsiński, Amnesty International, Human Rights Watch oraz wiele innych.
Pytanie brzmi więc: co takiego przewinił nasz bohater, że zasłużył sobie na takie traktowanie w dzisiejszych czasach? Odpowiedź: nic. Słaby jest, i tyle. Nie jest cwelem. Jego status określa się mianem: ciężki frajer. Ciężki, bo jest frajerem wykorzystywanym przez frajerów. Tak, tak – to nie grypsujący byli w tym przypadku „oprawcami” i dzieje się tak obecnie bardzo często. Na podłe traktowanie nie trzeba dziś sobie zasłużyć, wystarczy do niego dopuścić. Wystarczy nie móc się przed nim obronić.
Paradoksalnie: poprawa (znaczna!) warunków odbywania kary pogorszyła (ogromnie!) więzi społeczne między więźniami. Kiedyś wiedzieli, czego się trzymać. A dzisiaj? Jedyną zasadą zdaje się być brak zasad. Rozluźniły się nieco więzienne kategorie społeczne. Niekoniecznie grypsujący są tymi, którzy nadają ton reszcie. Raz rządzi ten, kto silniejszy fizycznie, innym razem ten, kto ma dobre znajomości w świecie przestępczym, a jeszcze innym ten, kto ma więcej pieniędzy. Jedno tylko się nie zmieniło: zawsze akceptowanym środkiem do sprawowania władzy jest przemoc. Pytanie kolejne jednak brzmi: czy w dzisiejszym świecie więziennym, kiedy nie ma już o co walczyć z administracją, grupa sprawująca władzę jest w ogóle potrzebna? Odpowiedź: potrzebna nie jest, ale zawsze jest ktoś, kto tę władzę sprawować po prostu chce.
Mieć władzę
W więzieniu obecna jest nie tylko świadomość, że ktoś władzę sprawować musi, istnieje także zgodność co do tego, jakimi środkami władza ta ma być sprawowana. Zawsze akceptowanym i wystarczającym środkiem jest przemoc. O ile grupom umiejscowionym w hierarchii niżej od grypsujących nie podoba się ich własne położenie, o tyle do samej metody nie zgłaszają żadnych zastrzeżeń. Wielokrotnie wysłuchiwałem zwierzeń niegrypsujących na temat tego, co zrobiliby, gdyby byli na miejscu grypsujących. Jawiły się im marzenia pobicia kogoś, poniżenia, kradzieży; co ciekawe – rojenia te nie dotyczyły jakichś konkretnych osób, na których chcieliby się zemścić, dotyczyły samej chęci postępowania w taki sposób. Władza jest w więzieniu rozumiana głównie jako zdolność do stosowania przemocy. Móc „dokopać” komuś, mieć kogoś słabszego od siebie i okazywać mu to, jest akceptowanym przez wszystkich (oprócz administracji oczywiście) prawem więziennym.
Zmiana systemu penitencjarnego odsłoniła prawdziwe, skrywane dotąd pobudki: głównym celem grypsujących zawsze było sprawowanie władzy. Zawsze również chodziło o sposób jej sprawowania – przemoc. Przemoc służyła utrwalaniu władzy, stała na straży zasad, ale była też zawsze, w jakimś stopniu, celem samym w sobie. Dziś przemoc nadal służy zdobywaniu i utrwalaniu władzy. Nie stoi jednak na straży zasad, bo żadnych zasad już po prostu nie ma. Samo istnienie grupy sprawującej władzę przestało mieć również jakiekolwiek usprawiedliwienie. Przemoc jednak kwitnie w najlepsze.
K. M.
Inne z kategorii

Tydzień pomocy osobom pokrzywdzonym
19.02.2024
Z okazji rozpoczynającego się tygodnia pomocy osobom pokrzywdzonym...
czytaj dalej
Superwizja
05.02.2024
Superwizja w zawodach związanych z pracą z ludźmi powinna być standardem.
czytaj dalej