SĄDY W SPRAWACH O PRZEMOC: NIEZAWISŁE LECZ BEZ WYOBRAŹNI?
Aktualności
- Sądy powinny się wstydzić takich decyzji - dodaje prof. Zbigniew Hołda z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka.
Mowa o dwóch bulwersujących sprawach. Sprawa pierwsza. Sąd w Kościanie wypuszcza na wolność skazanego za gwałt 32-letniego Jana Sz. Tego samego dnia mężczyzna dokonuje zemsty na świadkach, którzy zeznawali przeciwko niemu w procesie. Zabija siostrę kobiety, którą zgwałcił (za co dostał wyrok) oraz jej partnera. Do tej zbrodni by nie doszło, gdyby sąd nie wypuścił gwałciciela na wolność po wyroku, gdyż uznał, że Jan Sz. może opuścić więzienie do czasu uprawomocnienia się wyroku.
Sprawa druga. Sąd Okręgowy w Lublinie wypuszcza na wolność 32-letniego Marka W. z Chodla, który trafił za kratki za znęcanie się nad rodziną. Kat z aresztu napisał do sądu zażalenie na areszt. Zapewniał, że nie zamierzał spełniać swoich gróźb wobec żony ("zabiję cię, zniszczę ty k..."), obiecywał, że chce się poddać leczeniu odwykowemu i będzie współpracować z psychologiem. Sędziowie mu uwierzyli i - co warto dodać - podjęli tą decyzje jednogłośnie. Dwa dni później zamordował swoją żonę. Miał we krwi 3 promile alkoholu. Właściwie tylko bliskość czasowa obu spraw sprawiła, że wypuszczaniem na wolność groźnych przestępców przyjrzały się media. Dziennikarze dociekali dlaczego sądy podjęły takie decyzje. - Nie trzeba wiedzy prawniczej, by wiedzieć że w każdym z tych przypadków mogło dojść do zbrodni. Wystarczy zwykła ludzka wyobraźnia - jak podkreśla prof. Ewa Gruza, z Katedry Kryminalistyki Instytut Prawa Karnego UW.
Wyjaśnienia sędziów były absurdalne. Jak choćby to, że hydraulik z Chodla, który od lat dręczył swoją żonę, zdaniem sądu zwalniającego go z aresztu, nie stwarzał dla niej zagrożenia, bo wcześniej bił ją rękami i nie używał żadnego niebezpiecznego narzędzia, na przykład noża. Okazuje się, że uchylanie aresztu wobec skazanych sprawców przemocy rodzinnej jest częstą praktyką polskich sędziów. Zwykle kończy się rjedynie" na pobiciach lub wyzwiskach, ale czasami dochodzi do zbrodni.
Zdaniem specjalistów, współwinnymi są w jakimś stopniu sędziowie, którzy decydują o wypuszczeniu sprawców na wolność. Lublin, 15 stycznia, czyli zaledwie miesiąc temu. 43 - letni Jacek R. odbywający karę więzienia za znęcanie się, po tygodniu od wyjścia z więzienia zabija swoją konkubinę. W momencie zatrzymania ma 3,6 promila alkoholu we krwi. Gliwice, 23 marca dwa lata temu. Dwaj recydywiści, doskonale znani policji, gdyż większość życia spędzili za kratkami za kradzieże i włamania, opuszczają areszt śledczy, w którym znaleźli się do sprawy brutalnego pobicia starszego mężczyzny. Policja zatrzymała ich na gorącym uczynku, kiedy to bili i kopali staruszka po całym ciele. Sąd jednak rulitował" się nad oprawcami i uchylił im areszt. Jeszcze tego samego dnia po południu, zamordowali z zimną krwią bezdomnego. Nawet policjanci z Gliwic byli tym zszokowani. - Do tej zbrodni nie musiało dojść, gdyby przestępcy siedzieli tam, gdzie ich miejsce, za kratami - tłumaczyli.
Prof. Ewa Gruza z Katedry Kryminalistyki Instytutu Prawa Karnego UW nie ma złudzeń, że w żadnym z tych przypadków sędziowie nie poniosą odpowiedzialności. Jako głównego winowajcę wskazuje nie sędziów, ale r30; przeludnienie w zakładach karnych.
- Sąd ma wolną wolę i nie ma obowiązku za każdym razem decydować o osadzaniu w zakładzie karnym. Niestety, w Polsce bardzo często podejmuje taką decyzje, bo decydują o tym warunki lokalowe - podkreśla profesor Gruza.
Tak się dzieje zwłaszcza w przypadkach spraw dotyczących molestowania seksualnego i przemocy w rodzinie. - Tu nie chodzi tylko o sprawę z Lublina czy Kościana, ale o podejście organów ścigania, które, najdelikatniej mówiąc, nazwałabym jako lekceważące - mówi prof. Gruza. Jej zdaniem, nadal, choć tak wiele się o tym mówi, przestępstwa wewnątrzrodzinne, znęcanie się i gwałty to sprawy traktowane po macoszemu. - Powiedziałabym nawet, że sądy wciąż częściej stają po stronie kata niż ofiary - mówi Gruza.
Tego samego zdania jest profesor Zbigniew Hołda z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka. - Najbardziej bulwersujące jest, że jeśli wziąć pod uwagę sprawy kobiet, które "nie wytrzymały" i któregoś dnia zabiły swojego oprawcę, sądy zwykle nie mają wobec nich tyle pobłażliwości. Ich wyroki są równie surowe, jak te dokonane nie w wyniku wieloletniego znecania się, lecz z zimną krwią - podkreśla prof. Hołda.
Eksperci nie mają wątpliwości: sądy popełniły błąd. - Sąd powinien tymczasowo utrzymać w mocy areszt hydraulika z Chodla. Była uzasadniona obawa, że popełni przestępstwo przeciwko życiu. Dlaczego sąd tego nie dostrzegł? Sąd nie przywiązywał do tego wagi. A to znaczy, że nieumiejętnie ustalał fakty - podkreśla Hołda. Nadkomisarz Bogdan Lach, psycholog i profiler z Komendy Policji Wojewódzkiej w Katowicach, uważa z kolei, że przy tego typu postępowaniach najistotniejsza jest wnikliwość. - Sąd, zanim podejmie decyzję o uchyleniu aresztu, musi dobrze poznać tę osobę, sposób jej funkcjonowania, przeszłość. Jeśli nie ma w aktach opinii psychologicznej, warto ją zlecić - podkreśla profiler.
Wbrew pozorom, to nie są wcale duże koszty. Od 100-200 złotych za proste badanie, w którym sąd jak w pigułce ma wszystkie informacje o osobie skazanej, którą zamierza wypuścić na wolność. Niestety, sądy zwykle opierają się na opiniach psychiatrycznych, które koncentrują się na potwierdzeniu lub wykluczeniu stanu chorobowego i zastosowaniu przesłanek czy miały wpływ na przebieg zbrodni.
- Sądy w Polsce są niezawisłe. Jedyne co w tej sytuacji można zrobić, to krytykować, piętnować tą decyzję w mediach. To jedyny instrument jaki mamy do dyspozycji - mówi prof. Hołda. Faktycznie - sędziowie, którzy zdecydowali o wypuszczeniu na wolność groźnych zabójców, nie odbierają telefonów i nie rozmawiają z dziennikarzami. Mało tego, z dziennikarzami o tej sprawie nie chcą "na razie" rozmawiać nawet rzecznicy prasowi. - Mamy 10 tys. sędziów i nie mam złudzeń, że nie wszyscy nadają się do tej funkcji. Mam tylko nadzieję, że ten niechlubny rozgłos wobec tych błędów wpłynie na decyzje innych sędziów, którzy zastanowią się dwa razy, zanim wypuszczą groźnego przestępcę na wolność. Zwłaszcza jeśli nie będzie groźnym gangsterem, a "damskim bokserem", który od lat bije swoją żonę - dodaje.
Inne z kategorii

Konferencja „Psychoterapia Młodych”
31.01.2024
Zapraszamy do udziału w konferencji, którą objeliśmy matronatem.Konferencja odbędzie się 18-19.03.2024...
czytaj dalej