Dlaczego nie odchodzi? (3/140/2022)

03.12.2025
Renata Kałucka-Kokot

Relacja pomiędzy sprawcą i ofiarą przemocy w rodzinie od dawna jest przedmiotem rozważań, analiz i badań. Wiedza w tym zakresie, jaką dysponujemy, jest bardzo obszerna, a mimo to wciąż zbyt często spotykamy się ze stereotypowym myśleniem na ten temat. Dotyczy ono nie tylko osób, które rzadko lub wcale nie mają do czynienia z tym zjawiskiem  w swoim życiu, ale także przedstawicieli służb, które zajmują się przeciwdziałaniem przemocy w rodzinie.   

Powodów, dla których ludzie zakładają rodziny jest wiele. Potrzeba bliskości, potrzeba stworzenia własnego gniazda rodzinnego, potrzeba posiadania dzieci itd. Stają się one spoiwem pomiędzy dwojgiem ludzi. Przemoc rozumiana jako specyficzny rodzaj relacji między dwiema osobami też może stać się takim spoiwem, tylko w odróżnieniu od wymienionych powyżej – dysfunkcyjnym. Wiele rodzin, w których dochodzi do przemocy, trwa dopóty, dopóki sprawca może sprawować swoją kontrolę nad ofiarą. Praktyka zajmowania się przeciwdziałaniem przemocy w rodzinie wskazuje, że często skuteczne zatrzymanie przemocy wiąże się z rozpadem rodziny. Stąd też wydaje się nadzwyczaj ważne, aby każdy, kto ma do czynienia z rodzinami, w których występuje przemoc, rozumiał zachowania zarówno ofiary, jak i sprawcy jako takie, które w gruncie rzeczy wynikają z potrzeby utrzymania rodziny, utrzymania jej status quo.

Bohaterami tego artykułu są Kasia (lat 26) i Adam (lat 34) – (imiona zmienione), para z dwojgiem dzieci w wieku 8 i 7 lat. Rodzina objęta była procedurą „Niebieskie Karty”, która zakończyła się oskarżeniem Adama o stosowanie przemocy wobec żony w obecności ich dzieci.

Rodziny pochodzenia – czynniki ryzyka

Kasia

Rodzice Kasi rozwiedli się, kiedy miała 8 lat, a jej młodsza siostra Ania – 7 lat. Początkowo dziewczynki mieszkały z matką, która była osobą wymagającą, ograniczającą swobodę dzieciom poprzez liczne zakazy, kary, często dla nich niezrozumiałe. Kasia i jej siostra systematycznie odwiedzały ojca, który mieszkał sam po rozwodzie. W pewnym okresie, kiedy Kasia miała 14 lat, nasiliły się jej konflikty z matką i w wyniku tego obie z siostrą zamieszkały z ojcem. U niego miały więcej wolności i mniej obowiązków. Stęskniona za zwykłym życiem nastolatki, którego nie miała, mieszkając z matką, Kasia rzuciła się wir spotkań i nowych znajomości. Zaczęła przebywać w towarzystwie młodzieży, której nieobce były alkohol i narkotyki. Jednak ona stroniła od tego typu nowych doświadczeń, mając w pamięci liczne rozmowy zarówno z matką, jak i z ojcem o zagrożeniach związanych z używaniem substancji psychoaktywnych.

Adam

Dorastał w rodzinie dysfunkcyjnej – ojciec nadużywał alkoholu i co jakiś czas bił jego, młodszą siostrę i matkę. Za każdym razem, kiedy rodziną interesowały się służby zajmujące się przeciwdziałaniem przemocy domowej, matka stawała po stronie ojca, wycofując wcześniej składane zeznania. Adam chciał wyrwać się z funkcjonującego w taki sposób domu rodzinnego. Pragnął wolności, wpływu na własne decyzje i samostanowienia. Po ukończeniu szkoły średniej zawodowej podejmował różne prace zgodne z kierunkiem wykształcenia. Z natury był osobą nerwową, łatwo wchodził w konflikty i to utrudniało mu utrzymanie stałego zatrudnienia. Od czasu do czasu używał miękkich narkotyków, ale było to raczej eksperymentalne niż ciągłe. W wieku 18 lat wyprowadził się z domu i wynajmował razem z innymi kolegami mieszkanie, w którym zajmował jeden pokój. 

Miłe złego początki…

Kasia i Adam poznali się poprzez wspólnych znajomych. Od razu wpadli sobie w oko. Ona, 17-letnia śliczna dziewczyna i on 25-latek, pracujący, silny, mający swoje pieniądze i swoją wolność. Można powiedzieć, że była to klasyczna miłość od pierwszego wejrzenia starszego chłopaka i młodziutkiej dziewczyny. Ona potrzebowała męskiego oparcia, pewności siebie, którą czuła tylko przy nim, a on – związku, który otwierałby mu drogę do spełnienia marzeń o własnej rodzinie. Sprawy potoczyły się szybko. Rok po poznaniu Adama Kasia zaszła w ciążę i urodziła pierwszą córkę. Młodzi zamieszkali razem w pokoju Adama. Po kilku miesiącach wynajęli większe mieszkanie, bo Kasia była w drugiej ciąży. Rodzice obydwojga pomagali im finansowo, a Adam dużo pracował, żeby starczało na codzienne potrzeby. Krótko po ślubie Adam zaczął przejawiać oznaki zazdrości, z biegiem czasu coraz większej, wręcz  chorobliwej. Kasia ukończyła szkołę średnią i zdała maturę.

Kiedy dzieci były na tyle duże, by pójść do przedszkola, powiedziała, że chciałaby znaleźć  pracę. Adam był oburzony tą propozycją. Powiedział, że to uwłacza jego godności i odpowiedzialności za rodzinę. Zabronił Kasi szukać pracy, mówiąc, że dzieci potrzebują jej matczynej opieki do czasu pójścia do szkoły. Są jeszcze małe i nie ma potrzeby wysyłania ich do placówki, gdzie będą się nimi zajmować  obce opiekunki. Kasia została więc w domu. Wkrótce przyzwyczaiła się do tego, że nie musi wstawać wcześnie, odprowadzać dzieci i samej iść do pracy. Widziała, jak Adam poświęca się, aby zapewnić byt rodzinie i bardzo to doceniała. 

Czerwone światła

Czerwone światła, czyli zachowania sprawcy przemocy, które zwiastują przekształcenie się relacji opartej na zakochaniu w relację opartą na przemocy. Zakaz pracy dla Kasi, który tak stanowczo postawił Adam, był pierwszą z nich. Wkrótce pojawiły się następne – typowe w tego typu relacjach. 

Zabronił Kasi malować się, mieć znajomych, wściekał się, kiedy odwiedzała ich Ania, młodsza siostra Kasi. Upierał się, żeby co weekend jeździli na biwak, jeśli tylko pozwalała na to pogoda. Uważał, że to jest zdrowe dla dzieci. Podczas tych wycieczek nagrywał filmiki, które potem w domu skrupulatnie umieszczał w folderze „Rodzina”, stworzonym na komputerze. Był bardzo dumny z tego, jakie piękne ma dzieci i żonę. Bardzo niechętnie zgadzał się na wizyty rodziców Kasi. Po ich wyjściu awanturował się, że ich wizyta trwała zbyt długo. Z biegiem czasu spotkania te stawały się coraz rzadsze. Rodzice nie czuli się mile widzianymi gośćmi. Woleli, kiedy Kasia przyjeżdżała, aby zobaczyć się z nimi w ich domach. Z czasem odwiedzała ich coraz rzadziej tłumacząc, że jest zapracowana i pochłonięta obowiązkami domowymi. 

Represyjna kontrola

Profesor Evan Stark, autor książki pt.: „Coercive Control. How Men Entrap Women in Personal Life” („Zniewolenie i kontrola. W jaki sposób mężczyźni usidlają kobiety w życiu osobistym”) używa określenia „represyjna kontrola” i przedstawia analizę tego, w jaki sposób sprawca przemocy potrafi zdominować i kontrolować każdy aspekt życia ofiary, nie podnosząc na nią ręki. Konsekwentnie stosuje strategie kontroli i zniewolenia dostosowane do konkretnej relacji, wykorzystując intymną wiedzę, jaką posiada na skutek życia z ofiarą. W ogromnej liczbie przypadków nie pojawiają się one nagle, w postaci jednorazowego ataku poprzedzonego napięciem, po którym następuje „miesiąc miodowy”. Często sprawca posługuje się nimi niezauważalnie, w formie kolejnych, często minimalnych aktów kontroli, upokarzania czy mikrozarządzania, z których żaden z osobna nie jest na tyle wyrazisty, by wzbudzić czujność ofiary. 

Ofiara represyjnej kontroli może wziąć ograniczanie swobody jej życia za objaw miłości („Nie wyobrażam sobie, żebyś miała pracować. Ja będę ciebie utrzymywał, nie musisz pracować”. „Nie spotykaj się z tą twoją przyjaciółką, ona ma na ciebie zły wpływ”.). Duża szansa na to jest szczególnie we wczesnej fazie związku lub w chwilach, gdy ofiara czuje się szczególnie niepewnie. Większość taktyk stosowanych w represyjnej kontroli nie ma statusu prawnego, rzadko uznaje się je za objaw przemocy i niemal nigdy nie są przedmiotem interwencji. Obejmują one nadzór lub kontrolowanie zwykłych dziedzin życia, zwłaszcza tych, tradycyjnie kojarzonych z kobietami – jak rodzicielstwo, dom i seks. Takie zachowania sprawcy nieuchronnie prowadzą do utraty własnej tożsamości u ofiary. Jak wygląda, co je, co nosi, z kim się komunikuje, co robi w wolnym czasie, gdzie przebywa – sprawca kontroluje wszystko. Przez lata powoli odbywa się podporządkowywanie partnerki lub partnera,  odcinanie kolejnych zasobów – rodziny, przyjaciół, najbliższego otoczenia. Represyjna kontrola polega na kradzieży całej wolności drugiej osoby. W Wielkiej Brytanii od 2015 roku represyjna kontrola podlega karze pozbawienia wolności do lat pięciu. 

Paradoksem tej sytuacji jest to, że sprawca nie funkcjonuje na co dzień ze świadomością, że dąży do władzy i kontroli. Zamiast tego używa sformułowań w rodzaju: „Ja tylko chcę, żeby posprzątała dom i położyła dzieci spać”, „Ja ją tylko lekko popchnąłem, ona przesadza z tą reakcją”, „Ja tylko chcę, żeby ona była miła”. 

Próby naprawy sytuacji

Kiedy atmosfera w relacji Kasi i Adama stała się bardzo napięta – często dochodziło do awantur, szarpania, kobieta postanowiła, że odwiezie na kilka dni dzieci do mamy, a w tym czasie podejmie próby naprawienia sytuacji. Będzie rozmawiać z Adamem o tym, co jest między nimi, że może powinni się rozstać. Kiedy wróciła do domu i Adam dowiedział się, że dzieci są u mamy Kasi, natychmiast tam pojechał. Drzwi były zamknięte, więc je wyłamał. W środku była kobieta z dziećmi i jej druga córka – Ania. Adam rzucił się na mamę Kasi. Kiedy Ania stanęła mu na drodze, uderzył ją. Chwycił za ręce płaczące dzieci i wybiegł z nimi na zewnątrz. Kiedy kobiety zorientowały się, co się stało, wezwały policję. Interweniujący funkcjonariusze zachowywali się tak, jakby ofiary tego zajścia histeryzowały i wyolbrzymiały sytuację. Uspokajali je mówiąc, że to przecież jego dzieci i miał prawo je zabrać. W ogóle nie odnosili się do formy jego zachowania.

Strach

Sprawca wydaje się ofierze potężniejszy od systemu. Jak kształtuje się to przekonanie?

Adam włamał się do mieszkania mamy Kasi, uderzył jej siostrę, odepchnął starszą z kobiet, a potem porwał dzieci. Rozszyfrowanie tych działań ma podstawowe znaczenie: Adam włamał się do cudzego domu, napadł na dwie kobiety, wyciągnął stamtąd dzieci. Każdym działaniem wysyłał Kasi sygnał, że środki bezpieczeństwa, które próbowała zastosować, nie były skuteczne. Policja uznała, że ojciec zabrał własne dzieci. W końcu to jego dzieci. 

Wszystkimi tymi zachowaniami Adam utrzymał kontrolę nad swoją ofiarą, dodatkowo tym razem wzbudzając jej strach. Takich sytuacji jest dużo, a pojawiają się kolejne, w których sprawca nieustannie utwierdza ofiarę w przekonaniu, że jest potężniejszy od systemu, od instytucji i służb.  

List z więzienia

W wyniku interwencji policji po kolejnym pobiciu Kasi, jej partner trafił do aresztu. Dość szybko napisał do niej list:

„Daj mi jeszcze jedną szansę, tylko jedną. Obiecuję, że teraz będzie dobrze. Wyolbrzymiasz wszystko. Ja tylko drażniłem się z tobą, nie chciałem cię zabić. Pomóż mi wydostać się stąd, nie walcz ze mną. Proszę cię w imię naszych dzieci. One muszą mieć ojca. Ty musisz mieć mnie, bo przecież nie pracujesz. Pójdziesz do sądu i wycofasz wszystko. Powiedz im, że złożysz wniosek o oddalenie sprawy. Ufam ci. Nie jesteś na tyle durna, żeby tego nie zrobić. Prokurator nie będzie nami rządził, sami się dogadamy. Kocham cię przecież. Ja cię przepraszam, ale i ty mnie musisz przeprosić, bo gdybyś nie wróciła tak późno, nic by się nie stało. Wierzę w rodzinę, to zobowiązanie na całe życie. Mam znajomych, którzy i tak cię obserwują, dowiem się wszystkiego”.

Adam stosuje różne taktyki – obwinia, obiecuje, umniejsza, dehumanizuje, manipuluje uczuciami, grozi itd. Ciekawe jest to, że w tym liście w ogóle nie użył imienia swojej żony.

Wycofanie wniosku

Wycofanie wniosku o ściganie to jeden z najbardziej niezrozumiałych momentów w każdej historii przemocy – ofiara boi się o życie własne i swoich dzieci. Nie dlatego, że stchórzyła lub uznała swoją reakcję za przesadzoną ani że sprawca nie jest już tak niebezpieczny. Nie dlatego, że jest niezrównoważona psychicznie lub kłamała. Ona wie, że każdy nagły ruch wywołuje eskalację i wzrost zagrożenia. Odwołała wszystko, wycofała oskarżenie, bo uważała, że nie ma innego wyboru. Pierwsze, co zrobiła, to zadzwoniła do Adama, żeby zorientować się, jakie ma teraz zamiary.  Zrobiła to ze strachu o własne bezpieczeństwo. 

Złożenie doniesienia o stosowaniu przemocy to w gruncie rzeczy przekroczenie wielu granic między ofiarą i sprawcą. Decydując się na wezwanie policji, obnażyła to, kim naprawdę jest Adam, jaką jest osobą, że stosuje przemoc w rodzinie. Pokazała to policjantom, zrobiła to po raz pierwszy w życiu. Odebrała mu część kontroli, więc musiała mu ją zwrócić, żeby nie zapłacić za to zdrowiem lub życiem – dlatego wycofała oskarżenie.

Ofiary często stają po stronie sprawców w relacjach ze światem zewnętrznym: rodziną, policją, prokuraturą. To dlatego, że jeszcze długo po tym, gdy jest już oskarżenie, a nawet wyrok, to właśnie ofiara musi pozostać ze sprawcą i negocjować kwestie bezpieczeństwa i spokoju dla siebie i dzieci. Kobiety, które stają po stronie sprawcy podczas interwencji policji robią to z powodu kalkulacji dotyczących ich przyszłego bezpieczeństwa, a nie z powodu niestabilności psychicznej, jak uważa wielu funkcjonariuszy organów ścigania i wielu pracowników organizacji pomocowych. 

Dlaczego ona nie odejdzie?

Stereotypowo pytamy, dlaczego ofiara nie zostawi sprawcy? Ten, kto zadaje takie pytanie, nie rozumie mechanizmów, które stoją za stosowaniem przemocy. W rzeczywistości wiele z ofiar niejednokrotnie podejmuje potajemne próby odejścia, działając w ramach istniejącego systemu i – krok po kroku, zachowując nieustanną czujność – robi wszystko, co w ich mocy, żeby uciec. Potrzeba czasu, aby wyzwolić się z takiej relacji. Ofiara wyrasta ze sprawcy. Przestaje udawać, że wszystko jest w porządku. Uśmiecha się pobłażliwie, zaczyna dostrzegać, że ten mężczyzna w gruncie rzeczy jej nie kocha, mimo że nieustannie o tym zapewnia. Nam się wydaje, że widzimy kogoś, kto postanowił pozostać w związku z dręczycielem, podczas gdy tak naprawdę nie potrafimy rozpoznać ofiary, która powoli, w miarę swoich możliwości, odchodzi od sprawcy. 

Dlaczego on zostaje?

Znajomość mechanizmów odpowiedzialnych za trwanie przemocy domowej nasuwa nam przekonanie, że osobą, która przerwie relację przemocową jest ofiara. Jednakże ciekawe wydaje się zapytanie, dlaczego sprawca nie odchodzi? Profesor Neil Websdale wskazuje, iż męskość stanowi duże obciążenie dla mężczyzn, którzy nie potrafią zaakceptować feminizmu. Są oni często skrajnie zależni od partnerek, bo dzięki nim mają łączność ze światem emocji, który przeważnie im samym jest po prostu obcy.

Adam jest mężczyzną, dla którego najwyższą wartością jest rodzina, niezależnie od pojawiających się w niej problemów. Szczerze w swoim poczuciu kocha Kasię i nie wyobraża sobie życia bez niej. Prawdopodobnie jeszcze nieraz ich sytuacją będą zajmowały się służby z zakresu przeciwdziałania przemocy w rodzinie.

BIBLIOGRAFIA:

Snyder R.L. (2021). Śladów pobicia brak. W pułapce przemocy, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec.

Stark E. (2009). Coercive Control: The Entrapment of Women in domowej Personal Life, Wyd. Oxford University Press. 

Renata Kałucka-Kokot – psycholożka, psychoterapeutka, trenerka i certyfikowana specjalistka oraz superwizorka w zakresie przeciwdziałania przemocy w rodzinie, Warszawa.

Artykuł pochodzi z czasopisma „Niebieska Linia" nr 3/140/2022

Inne z kategorii

Mentorka, przewodniczka, mistrzyni – rozmowa P. Wojnowskiego z H. Węgrzynowicz (1/126/2020)

Mentorka, przewodniczka, mistrzyni – rozmowa P. Wojnowskiego z H. Węgrzynowicz (1/126/2020)

10.05.2025

W odniesieniu do osób, z którymi pracuję, postrzegam siebie jako kogoś, kto pomaga, chce...

czytaj dalej
Cyberprzemoc – realny problem wirtualnego świata (4/153/2024)

Cyberprzemoc – realny problem wirtualnego świata (4/153/2024)

28.11.2024

Katarzyna Miłkowska

Ponad 75% polskich internautek uważa, że cyberprzemoc jest...

czytaj dalej

Newsletter Niebieskiej Linii

Dołącz do biuletynu Niebieskiej Linii i otrzymuj wszystkie bieżące informacje o akcjach, szkoleniach, wydarzeniach oraz nowych artykułach.