DZIESIĘCIU DAMSKICH BOKSERÓW: DLACZEGO ZNĘCAMY SIĘ NAD ŻONAMI

19.12.2008

Wacław, 47-letni siwiejący taksówkarz z wąsem: - Mnie się przypomina, jak ja się pogubiłem.

Wacław mówi szybko, jakby się bał, że coś mu umknie. Przez półtora roku wszystko sobie dokładnie przeanalizował. - Agresja, niemoc, nerwice - to jest jak gwiżdżący czajnik we mnie. Zawsze ja mam rację, żona nigdy nie ma racji. Dzieci też o życiu nic nie wiedzą i tylko głupoty gadają. Nad wszystkim muszę czuwać ja. Ja. Wielki wszystkowiedzący. Bo na przykład żona z córką chciały pomalować mieszkanie na kolorowo. A jak tu malować takie małe, 36-metrowe mieszkanie na kolorowo? Na biało trzeba pomalować, bo biały powiększa. I jak im wytłumaczyć, jak one ciągle swoje i swoje? Ja w takiej sytuacji w końcu wybuchałem.

Może gdyby żona na początku postawiła opór... Ale nie postawiła. Było gorzej i gorzej.

Zaczynało się od wrzasku. Najpierw delikatne: "Głupoty pieprzysz". Potem już leciało: "Porozpierdalam wszystko w pizdu, tumany, jak nie rozumiecie!". Żonę pchnąłem. Ona: "Uderz, uderz! Będziesz damski bokser!".

W głębi duszy chciałem, żeby dom był porządny, rodzina cała. Kurde, a wy mnie nie rozumiecie! Łby wam pourywać, to może wtedy wreszcie zaczniecie mnie słuchać!

Żona dwa razy wyprowadzała się na Walecznych, do ośrodka dla ofiar przemocy. I kurde, wszystko się rozwaliło. A, kurde, nie tak miało być. Czuję to uczucie do niej, a fizycznie się znęcałem. Psychicznie zresztą też.

Jak poszła, wziąłem alkohol, noże i postanowiłem, że sobie popiję, a potem sobie zrobię krzywdę. Wsiadłem do samochodu i na czołowo chciałem z tirami walczyć. Ale za mało wypiłem. Więc wróciłem i piłem dalej. W końcu usnąłem, bo normalnie to alkohol mnie nie pociąga i dużo nie wypiję. Następnego dnia na kacu z całym tym nieszczęściem chciałem z nią pogadać. Ale ona już nie chciała.

Wacław mówi, że szczerze chciał popełnić samobójstwo. Ale bardziej chciał, żeby Baśka wróciła. Jak tysiące mężczyzn wcześniej i później przepraszał ze łzami, bo nie wie, co w niego wstąpiło, bo tego nie kontrolował, bo przecież chciał dobrze, ale go poniosło. Baśka wróciła. Obiecanki, że się poprawi. Sam w nie wtedy wierzył.

- Żona po powrocie była bardziej stanowcza, bardziej potrafiła stawiać granice, mówić, na co się nie zgadza. Drugi raz się wyprowadziła, jak zacząłem rozwalać meble, kopać krzesła. "Nie chcecie mnie słuchać, to nic z tego nie musi być! W dupie to mam!". Ja haruję, a one potem wszystko chcą zniszczyć, znaczy zrobić po swojemu. Szarpanina wynikła, ścisnąłem, potrząsnąłem i tak ją walnąłem, że spadając od strony łóżka zahaczyła o stół.

Daniel: Bo jestem tylko od zarabiania kasy

Daniel nie potrafi powiedzieć, o co się kłóci z Jolką. Mówi tylko: - Ona mnie prowokuje. Doskonale wie, jak mnie doprowadzić do takiego stanu.

Potem jest film za mgłą i nic nie pamięta.

Widzi skutki (wylicza je, choć się przy tym czerwieni):

- pęknięte w połowie drzwi wejściowe, bo walił w nie bez pamięci (- Słabe były, takie z płyty);

- dziury w nowych szafkach kuchennych i zlewozmywaku (- Butelkami po piwie w nie rzucałem. Nie wiem, może w nią chciałem trafić);

- naruszona noga komody na ubranka syna (- Z kopa dostała ze dwa razy, może więcej);

- trochę wysypanej kawy z puszki wywalonej za drzwi (- Napiła się o 18 i potem spać nie mogła. A z nią dziecko, bo z jej mlekiem wypiło);

- niedobór ziemi w trzech kwiatkach (- Wyciągałem i rozwalałem po pokoju albo rzucałem całymi doniczkami).

Zdarzyło się, że wykręcał Jolce ręce. Raz nawet upadła na podłogę z synkiem na ręku (- Tak mnie cholernie sprowokowała).

Daniel ma 32 lata, od siedmiu lat jest ogrodnikiem, od sześciu jest z Jolką. Daniel to złota rączka. Szybę żaroodporną wstawił do pieca, żeby ogień było ładnie widać. Docieplił podłogę, poukładał ładnie mozaikę. Nie wysoki, ale i nie niski, krótko ostrzyżony, z nieśmiałym uśmiechem, odrastającym zarostem, w szarej bluzie z dużym kapturem. Odkąd urodził się im synek, Daniel jest jedynym żywicielem ich trzyosobowej rodziny. - Czasami mi się wydaje, że jestem tylko od zarabiania kasy. Kup to, kup tamto, ona, jak pracowała na kasie, to sama złożyła wymówienie, bo waliła w te przyciski, jakby miała walić w klientów.

Jak była w ciąży, to się rozstaliśmy. Nawet chciałem, żeby usunęła ciążę, bo byłem przekonany, że na ojca się nie nadaję. Mnie i siostrę matka sama wychowała, ojciec mieszka kilkaset kilometrów stąd. Ojca nienawidzę.

Kombinowałem nawet, że jeśli dziecko ma mnie tak samo nienawidzić, bo przecież jako ojciec mogę się nie sprawdzić, to lepiej ciążę usunąć.

Jednak teraz, kiedy Maciuś ma już parę miesięcy, okazuje się, że Daniel nie może bez niego żyć. - O, proszę, wziąłem ze sobą jego zdjęcie - uśmiecha się ciepło.

Zaraz jednak przestaje się uśmiechać, bo zaczyna mówić o Jolce: - Zadzwoniłem do niej po narodzinach dziecka. Zeszliśmy się z powrotem, ale ona nadal mnie prowokuje. Już świadomie mnie podkręca. Czepia się i czepia. Od pedałów zaczęła mnie wyzywać - zaciska usta. - Po złości ucieka z dzieckiem do swojej matki, bo wie, że mi na nim zależy. A on też jest bardzo za mną. Wszyscy mówią: „Ten Maciuś to jest bardzo za Danielem. Tylko »dada « i »dada «”. Matka ją tak na mnie nakręca, bo sama miała męża alkoholika i walczyła z nim po sądach. Jolka dwa razy mi zakładała sprawę i dwa razy wycofywała.

Daniel na chwilę milknie i po chwili sobie przypomina: - Wszystkie moje dziewczyny były podobne. Tak je sobie dobierałem, że potrafiły mnie sprowokować. Chociaż nie, słyszałem, że to jest tak, że to kobiety wybierają sobie mężczyzn.

No to skoro to one go wybrały, to uważa, że on winy za bicie nie ponosi.

A dlaczego wybrały jego? - Powody to już one same znają.

Biłem, kiedy...

„Biłem, kiedy słyszałem: »Uderz mnie! «. Albo po dłuższej kłótni” (43-latek, żonaty od 19 lat).

"Kiedy byłem nieprzekonujący w namawianiu do swojej racji" (45-latek, żonaty od 20 lat).

"Kiedy po prostu już nie wiedziałem, co mam powiedzieć" (29-latek, żonaty od 4 lat).

"Siły używałem, gdy trafiałem na nieprzeniknioną skałę, głaz. Na wzruszanie ramion, gdy ważą się ważne rzeczy" (38-latek, żonaty od 8 lat).

"Nigdy nie stosowałem przemocy fizycznej, a jeżeli chodzi o kobiety i dzieci, to jedynie w sytuacji bez wyjścia" (50-latek, w związku od 10 lat).

Piotr: Bo talerze źle poustawiane

- Jak nie piłem, to byłem do rany przyłóż. Śniadanie dla synów, odprowadzenie młodszego do szkoły, zakupy po drodze, odwiedziny u rodziców, przyprowadzenie małego, porządki. Byłem na rencie, miałem czas.

Piotr, 41-letni robotnik, duży, misiowaty z wyglądu, w polarze i kapciach, zaprasza do mieszkania w starej, nieotynkowanej kamienicy. Obrazek Matki Boskiej Częstochowskiej na ścianie. Skromnie, czysto.

- Zwykle coś się zbierało przez kilka dni. Nieposprzątane, brak gotówki albo sponsora na alkohol, zastanawianie się, czy jak zrobię sobie śniadanie, to wystarczy dla dzieci. Znoszenie kłótni rodziców. A potem od zera do erupcji już były sekundy, może i mniej. Trudno było zauważyć, kiedy to się zaczyna. Zauważałem już "po" albo wcale.

Czasami po żonie poznawałem następnego dnia, co się stało. Jakaś taka popuchnięta, nos podrapany, oczy sine. Żona była wskaźnikiem, że coś musiałem zmalować.

No ja nic nie pamiętałem.

Całe tygodnie potrafiłem mieć wyjęte z kalendarza, ale uważam się za pijaka średniaka. Mój rekord to pół roku. Piliśmy w trakcie pracy z kolegami z piekarni, potem piliśmy po pracy, przychodziłem do domu, żeby się przespać ze cztery godziny, i znów do pracy pić.

- Cicho bądź! - Piotr wrzeszczy nagle do psa uwiązanego w kuchni i dopiero słychać siłę jego głosu. Pies uwiązany, bo "namolnie domaga się głaskania" i przeszkadzałby w rozmowie.

- Żona często mi nie mówiła, co się stało. Chciała, żebym przecierpiał i sam się domyślił. Więc znowu szedłem pić. I wtedy jak wracałem, to był spokój, cisza i wszyscy chodzili na paluszkach.

Najgorzej dostawał starszy, pasierb, 10-latek. W tyłek... właściwie gdzie popadło. Potrafiłem nim na kopach całą chałupę wytrzeć z kurzu. Doszło do tego, że jak przychodziłem do domu, to chował się pod biurko. Ale uważałem, że dobrze, przynajmniej spokój był.

Żona do drobnych też się nie zalicza, ale wiedziałem, że mi nie odda. Spokojniutka. Poznaliśmy się przez anons w "Super Expressie", który zamieścił mój ojciec. Żonę do odpisania namówiła jej matka. Do Warszawy jechała kilkadziesiąt kilometrów, żeby się ze mną spotkać. Jak ona była - nie piłem. Jak wyjeżdżała - od razu do kolegów. Nie wiedziała, że byłem już mocno zaawansowany w realizacji mojego planu - zachlać się na śmierć. Żeby nikt mnie nie skrzywdził, jak taka jedna. Jak? Nieważne. Niech wystarczy, że porządnie zalazła mi za skórę.

Ja musiałem mieć jakiś powód, żeby zrobić awanturę. Na przykład talerze poustawiane na suszarce jak popadnie.

- A dlaczego nie mogą być poustawiane jak popadnie?

- Bo jak są ustawione od najmniejszego do największego, to łatwiej wszystko znaleźć - wyjaśnia. - Albo brak pieniędzy: "Ja ci daję pieniądze, a ty co z nimi robisz?". Ale nie brałem pod uwagę, że pół wypłaty przepijałem. Starszy syn mi się przeciwstawił. Nie sprzątał, jak mnie nie było w domu. Pies nie miał wody w misce. Bałagan na biurku. W pewnym momencie wszystko już mogło mnie wyprowadzić z równowagi - pierdnięcie muchy pod sufitem. No i z tą zupą, co była za słona, to też jest wiele prawdy.

Wydawało mu się, że ma rozsądne argumenty, i nie rozumiał, dlaczego żona tej logiki nie pojmuje.

Argumenty

"Miała być pomidorowa, a jest rosół. Przychodzę zmęczony z pracy, a ona siedzi w domu i nie może nawet podać, czego chcę" (43-latek, żonaty od 24 lat).

"Biłem, żeby osiągnąć spokój, zrozumienie" (29-latek, żonaty od 4 lat).

"Biłem, żeby osiągnąć spokój, ciszę" (43-latek, żonaty od 19 lat).

"Jak się ją zgani, to się przyłoży i potrafi porządnie posprzątać" (39-latek, żonaty od 9 lat).

"Porządek musi być, przecież nie mogę tolerować braku szacunku do głowy rodziny" (28-latek).

"Mężczyźni są bardziej zamknięci w sobie niż kobiety, unikają rozmowy o problemie, raczej próbują go rozwiązać po swojemu" (29-latek).

Chciałbym...

Kobiety, które przeszły przez piekło przemocy domowej, o byłych partnerach mówią: potwór, psychopata, bydlak. Terapeuci mówią, że procent psychopatów wśród bijących i znęcających się nad rodziną jest taki jak w całym społeczeństwie.

Aspiracje "potwory" mają jak każdy.

43-latek, żonaty od 19 lat: "Chcę, żeby w moim domu była radość, miłość, odpowiedzialność".

Karol: "Chcę, żeby panowała atmosfera życzliwości, wzajemnej pomocy".

45-latek, żonaty od 20 lat: "Chcę, żeby w moim domu był spokój".

53-latek, żonaty od 30 lat: "Żeby było poczucie więzi rodzinnej".

38-latek, żonaty od 8 lat: "Spokój, ciepło, zrozumienie".

29-latek, żonaty od 4 lat: "Zaufanie, miłość".

Wacław: „Przecież chciałem dobrze, żeby rodzina się nie rozpadła, żeby nikomu niczego nie brakowało. Nie wiem, dlaczego, zamiast powiedzieć: »Kocham cię «, waliłem w twarz”.

Piotr: "Dużo czasu upłynęło, zanim przyznałem przed sobą, że ja wyrządzam komuś krzywdę. Bo jak to tak, własnej żonie miałbym robić krzywdę?".

Karol: Bo syn się zamknął z dziewczyną

- To ja mam wystąpić w roli sprawcy? - Karol uśmiecha się szczerze zdziwiony.

Przecież on jest bardzo spokojny, to syn tłucze żyrandole, drzwi i meble. Karol, 57-letni ekonomista, zarośnięty, niepewny siebie, nawet jak odbiera telefon, to takim głosem, jakby miał za chwilę zemdleć.

Zupełnie nie rozumie, dlaczego żona chodzi na terapię dla ofiar przemocy. Dlaczego żona wyprowadziła się na pół roku z domu. Dlaczego ksiądz psycholog na rekolekcjach powiedział jej, że ma głęboką depresję. Dlaczego ona mówi o przemocy psychicznej. Dlaczego trójka z czwórki dzieci miała poważne problemy w szkole. Dlaczego żona najchętniej wystąpiłaby o separację. Dlaczego żona nazywa go tyranem domowym. Przecież nigdy jej nie uderzył.

Karol mógłby się żalić bez końca. Żona mu mówi, że go nie kocha, że go nigdy nie kochała, że jego matka zniszczyła ich małżeństwo. Mówi nawet, że seks był dla niej udręką.

I Karol cierpi - jak mu się wydaje - po cichu.

Przyznaje, że są momenty, w których wybucha. Jak wtedy, kiedy po raz któryś 20-letni syn zamknął się w pokoju z dziewczyną. - Nic nie słychać, światło raz gaśnie, raz się zapala. A on przecież jeszcze bałaganiarz, łóżka po sobie nawet nie pościele. Któregoś dnia zauważyłem przez balkon, bo okna balkonu wychodzą na pokój syna, że się do pieszczot zabierają. Emocje mi podskoczyły - mówi tylko i więcej nie pamięta.

W rzeczywistości wpadł do pokoju, zaczął się miotać i wrzeszczeć, że nie zgadza się, żeby w jego domu do takich sytuacji dochodziło, że nie wie, co z niej za dziewczyna, skoro na takie zachowania pozwala, że to niedopuszczalne. I wiele innych rzeczy. Jemu się wydawało, że po prostu wszedł do pokoju i przedstawił swoje zdanie.

- Kiedyś biłem dzieci. Dostawały lanie za nieodrobione lekcje, za nieposprzątanie, bunt, lekceważenie, nieposłuszeństwo. Kilka razy w tygodniu. Musiało być często. Aż kiedyś do mnie dotarło, że jak biję, to myślę o tym, żeby żona mi przerwała, żeby mnie powstrzymała. Mnie chodziło o jej uwagę, zainteresowanie i życzliwość. W ogóle nie chodziło mi o dzieci. Przecież z dnia na dzień skończyłem bić dzieci.

Wtedy przerzucił się na żonę i zaczął jej dogadywać: "Co z niego wyrośnie?" (z najmłodszego syna), "Jak służąca jesteś dla niego", "Mnie to nigdy tak śniadanka nie zrobisz", "Zawsze tylko syn ma rację", "Dla niego zrobisz wszystko, ja się w ogóle nie liczę".

Niby niewiele. Właściwie to nic złego się nie dzieje. Porządna katolicka rodzina. Nikomu niczego nie brakuje. Awantur za wiele nie ma. Święta rodzinne razem - w pięcioosobowym gronie, z dorosłymi już dziećmi. Tylko wszyscy nie wyrabiają psychicznie.

Karol zaś uważa, że to on jest słaby w tej rodzinie. Tak słaby, że właściwie to mu nawet wstyd. No bo jak to tak, mężczyzna bez posłuchu? Mężczyzna, który ustępuje we wszystkim żonie? Którego syn ma większe prawa w domu niż on sam?

Prawdziwemu ojcu cała rodzina bez szemrania powinna się podporządkować. - Mężczyzna powinien być mężczyzną. Kobieta pewnych rzeczy nie zrobi.

Kobieta powinna...

Żona powinna być "szyją rodziny", powinna "wspomóc, doradzić" i być "dobrym duchem" (45-latek, żonaty od 20 lat).

"Kobieta powinna urodzić dziecko, opiekować się nim przez pierwsze lata życia, emanować dobrą atmosferą" (43-latek, żonaty od 19 lat).

"Powinna dbać o porządek i wszystkie sprawy bezpośrednio dotyczące domu" (29-latek, żonaty od 4 lat).

"Kobieta zajmuje się domem, dba o porządki, jedzenie" (38-latek, żonaty od 8 lat).

"W moim domu to był porządek. Wystarczyło, że ojciec tylko spojrzał na matkę, a ona już myk, myk do kuchni. Tam, gdzie jej miejsce" (42-latek).

Mężczyzna powinien...

"Mężczyzna powinien dbać o sprawy organizacyjne, być konsekwentny, zajmować się ciężkimi sprawami, być stabilnym oparciem w trudnych chwilach". Bo mężczyźni są: "odpowiedzialni, zdecydowani, wymagający" (43-latek, żonaty od 19 lat).

"Powinien być głową rodziny (zadbać o dobra materialne). Być wzorem dla dzieci (autorytetem)" (45-latek, żonaty od 20 lat).

"Powinien być odpowiedzialny, zaradny, przedsiębiorczy" (38-latek, żonaty od 8 lat).

"Powinien zarabiać" (38-latek, nie zaznaczył, czy jest w związku).

"Mężczyzna powinien zadbać o utrzymanie rodziny, załatwiać wszelkie sprawy, które trzeba załatwiać na mieście". Nie podoba mu się obecna sytuacja: "Teraz w domu panuje chaos: żona próbuje przejmować moje obowiązki, a ja wtrącam się w obowiązki żony" (29-latek, żonaty od 4 lat).

Już usnąć nie mogłem

Wacław, taksówkarz: - Zapadałem się w otchłań. W nocy się budziłem z wyobrażeniami śmierci. Nie wiem właściwie, czy to był lęk przed śmiercią, czy przed życiem.

Zacząłem szukać przyczyn w dzieciństwie, bo to wszystko wygląda, jakbym miał żal do życia. Ale o co?

Kurde, mnie przecież zależy na tej rodzinie. Matkę mam chorą, siostra daleko, tylko ich mam. Kiedy Baśka drugi raz odeszła, stwierdziłem, że jak mam być sam, to sobie w łeb strzelę.

Matka zawiozła mnie na oddział psychiatryczny. Już usnąć nie mogłem. Lekarz dał leki i powiedział mamie: "Albo go pani przypilnuje, albo go zamykamy". Więc siedziałem sobie w domu u mamy na górze.

Baśka zadzwoniła, czy może przyjechać po rzeczy. Usiedliśmy, rozmawialiśmy. "Myślisz, że jakby mi na tobie nie zależało, tobym tu siedziała" - powiedziała. Taką iskierkę nadziei mi dała.

Znalazła w internecie poradnię.

Zaproszenie na terapię

Piotr na terapię dostał "zaproszenie".

Nie chciał pójść, ale pracownicy ośrodka pomocy społecznej z zaproszeniem przyszli osobiście. Mieli konkretną propozycję: - Może pan odmówić terapii, a wtedy będziemy musieli znaleźć dzieciom bezpieczny dom. Bo żona po kolejnej awanturze poszła po pomoc nie na policję, ale do opieki. Piotr po ich wyjściu wrzasnął, że "to pieprzy" i się wyprowadza. Ale się nie wyprowadził. - Wszyscy uważali, że mam problem z piciem, a ja uważałem, że nie mam. W końcu poszedłem.

Po terapii AA Piotr trafił do grupy edukacyjno-rozwojowej dla "osób stosujących przemoc" (terapeuci nie lubią określenia "sprawca").

Karola zmusiła policja.

A dokładnie: miał założoną niebieską kartę, którą policja ma obowiązek założyć, kiedy przyjeżdża do tzw. domowych awantur. I dostał propozycję, że albo dzielnicowy co jakiś czas będzie do niego zaglądał, albo pójdzie na terapię.

Danielowi kazała pójść Jolka.

Mówi, że poszedł, bo przecież chce być z Maciusiem.[...]

Autorka: Aleksandra Krzyżaniak-Gumowska

Cały artykuł na stronie www.wyborcza.pl

¬ródło: Duży Format

Inne z kategorii

Konferencja z okazji 30-lecia Niebieskiej Linii IPZ – 26 marca 2025

Konferencja z okazji 30-lecia Niebieskiej Linii IPZ – 26 marca 2025

28.02.2025

czytaj dalej
Zostań KONSULTANTEM(-TKĄ) w poradni telefonicznej 116 123

Zostań KONSULTANTEM(-TKĄ) w poradni telefonicznej 116 123

29.05.2024

REKRUTACJA ZOSTAŁA ZAKOŃCZONA

Niebieska...

czytaj dalej

Newsletter Niebieskiej Linii

Dołącz do biuletynu Niebieskiej Linii i otrzymuj wszystkie bieżące informacje o akcjach, szkoleniach, wydarzeniach oraz nowych artykułach.